W obwodzie moskiewskim, nieopodal miasta Kołomna, spadł niezidentyfikowany dron. To ostatni z serii incydentów, do jakich od poniedziałku dochodzi na terytorium Federacji Rosyjskiej.
O rozbiciu się drona w obwodzie moskiewskim poinformował tuż po godzinie 12:00 gubernator Andriej Worobow. Polityk we wpisie na Telegramie sprecyzował, że do zdarzenia doszło w pobliżu miejscowości Gubastowo, położonej ok. 95 km w linii prostej od centrum Moskwy.
"Celem prawdopodobnie był obiekt infrastruktury cywilnej, który nie został uszkodzony. Nie ma żadnych zniszczeń ani rannych" - poinformował Worobow. "Federalna Służba Bezpieczeństwa i inne właściwe organy zajmują się sytuacją, nic nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców" - dodał.
Rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti opublikowała zdjęcie maszyny, która przypomina ukraiński dron szturmowy UJ-22. Bezzałogowiec jest w stanie przebyć odległość nawet 800 km. Nie jest jednak jasne, gdzie i kiedy zrobiono zdjęcie.
Telegramowe kanały Baza i Shot poinformowały, że szczątki bezzałogowca odnaleziono ok. 100 metrów od obiektu należącego do koncernu Gazprom. Zaznaczono, że po upadku nie doszło do eksplozji.
To ostatni z incydentów związanych z bezzałogowcami, do których od poniedziałku dochodzi na terytorium Federacji Rosyjskiej. Wszystko zaczęło się w późny poniedziałkowy wieczór, kiedy w graniczącym z Ukrainą Biełgorodzie rozbiły się trzy drony.
Burmistrz miasta Walentyn Demidow przekazał, że jeden z trzech dronów uderzył w okno jednego z mieszkań. Przebywających tam ludzi ewakuowano.
Według telegramowego kanału Masha, drony leciały w kierunku infrastruktury energetycznej. Gubernator obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow poinformował, że w ataku nikt nie odniósł obrażeń, ale doszło do pewnych zniszczeń.
Do kolejnego zdarzenia doszło w nocy z poniedziałku na wtorek w mieście Tuapse w Kraju Krasnodarskim w południowo-zachodniej części kraju. Okoliczni mieszkańcy słyszeli dwie eksplozje. Rosyjskie media poinformowały, że obszar należący do rosyjskiego koncernu paliwowego Rosnieft zaatakowały drony wypełnione materiałami wybuchowymi.
Kanał na Telegramie Baza twierdzi, że bezzałogowce spadły ok. 100 metrów od magazynu ropy. W rezultacie uszkodzona została kotłownia, a obok budynku znaleziono dwa leje o głębokości półtora metra. Według telegramowego kanału ASTRA, niedaleko miejsca eksplozji znajdują się dodatkowo koszary wojskowe.
Lokalne władze nie skomentowały doniesień o ataku dronów. Według nich doszło jedynie do pożaru budynków gospodarczych, który nie objął jednak zbiorników na ropę.
Nie jest jasne, co było celem, ale siły ukraińskie w przeszłości atakowały magazyny ropy znajdujące się na terytorium kontrolowanym przez Rosję.
Minionej nocy doszło również do następnego ncydentu. Na terenie sąsiadującej z Krajem Krasnojarskim Adygeji spadł "niezidentyfikowany obiekt latający".
Prezydent autonomicznej republiki Murat Kumpiłow poinformował, że statek powietrzny spadł w miejscowości Nowy w rejonie giagińskim, około 90 km od Krasnodaru i 160 km od Tuapse. Według niego, nikt nie został ranny; lekko uszkodzone zostały budynki gospodarcze.
Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej przekazało, że w nocy z poniedziałku na wtorek Siły Zbrojne Ukrainy użyły dronów do ataków na obiekty na terytorium Kraju Krasnojarskiego i Adygeji. Zaznaczono, że bezzałogowce zostały zagłuszone przez systemy walki radioelektronicznej.
"Oba drony straciły kontrolę i zboczyły z toru lotu. Jeden bezzałogowiec spadł w (niezamieszkałym) terenie, inny, zbaczając z trajektorii, nie wyrządził szkody obiektowi infrastruktury cywilnej" - przekazano w opublikowanym na Telegramie komunikacie.
Kolejny atak drona odnotowano na terenie rejonu suraskiego w obwodzie briańskim. Bezzałogowiec miał zostać zestrzelony.
Gubernator Aleksandr Bogomaz poinformował o sprawie we wtorek rano, oskarżając Siły Zbrojne Ukrainy. W wyniku ataku nikt nie został ranny, nie doszło również do żadnych zniszczeń. Polityk nie podał jednak więcej szczegółów.
We wtorek Rosjanie podjęli decyzję o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad Petersburgiem. Pierwsze doniesienia o samolotach przekierowywanych z pobliskiego lotniska Pułkowo pojawiły się o godzinie 10:40 czasu lokalnego (godz. 8:40 czasu polskiego). Z danych na portalu FlightRadar wynikało, że samoloty cywilne krążyły nad Petersburgiem, a następnie zaczęto je przekierowywać na inna lotniska.
Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej przekazało władzom portu Pułkowo, że w odległości 160-200 km od Petersburga zaobserwowano niezidentyfikowany obiekt. Kanał na Telegramie 112 poinformował, że obiekt "wygląda jak duży dron".
Według telegramowego kanału Baza, wprowadzono plan "Dywan", aktywowany w przypadku nielegalnego przekraczania granicy lub pojawienia się niezidentyfikowanego obiektu latającego. Sygnał oznacza, że wszystkie samoloty muszą natychmiast wylądować lub opuścić ten obszar. W powietrze, jak donosiły tamtejsze media, wzbiły się myśliwce.
Początkowo ogłoszono, że przyloty na lotnisko Pułkowo wstrzymane są do godz. 13:00 czasu lokalnego (godz. 11:00 czasu polskiego). Jednak już po około godzinie alarmu zaczęto otwierać przestrzeń powietrzną nad Petersburgiem.
Rosyjski resort obrony poinformował, że cała sytuacja miała związek z przeprowadzanymi w regionie "ćwiczeniami obrony powietrznej" wraz z cywilnymi organami kontroli ruchu lotniczego.
"Służby ochrony przeciwlotniczej przepracowały kwestie wykrycia, przechwycenia i identyfikacji domniemanego celu, a także współdziałania ze służbami ratowniczymi i organami ścigania w przypadku zagrożenia" - napisano w komunikacie.
W ćwiczeniach brały udział myśliwce, które wykonywały loty "w celu wypracowania taktyki przechwycenia i identyfikacji warunkowej celu".
Rosyjskie niezależne media zauważyły, że seria incydentów związanych z bezzałogowcami, do których doszło w ciągu ostatnich 24 godzin, może być jednym z największych tego typu ataków na tyły armii rosyjskiej od początku inwazji na Ukrainę. Jednocześnie nie ma pewności, czy zdarzenia w różnych regionach Rosji są ze sobą w jakikolwiek sposób powiązane.
Ani Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, ani ukraińskie władze nie odniosły się szerzej do incydentów.