Zamknięto przestrzeń powietrzną nad Petersburgiem. Samoloty, które miały lądować na pobliskim lotnisku Pułkowo, przekierowywano do innych portów. Kanał Baza informował, że wykryto niezidentyfikowany obiekt latający. Poderwano myśliwce. Sygnał z czasem anulowano, a resort obrony poinformował, że były to ćwiczenia.
Z danych na portalu FlightRadar wynika, że samoloty cywilne krążyły nad Petersburgiem, a następnie zaczęto je wycofywać.
Według kanału na Telegramie Baza, wprowadzono plan "Dywan", aktywowany w przypadku nielegalnego przekraczania granicy lub pojawienia się niezidentyfikowanego obiektu latającego. Sygnał oznacza, że wszystkie samoloty muszą natychmiast wylądować lub opuścić ten obszar.
Według Bazy, poderwano myśliwce.
Początkowo ogłoszono, że przyloty na lotnisko Pułkowo wstrzymane są do godz. 13 czasu lokalnego (godz. 11 czasu polskiego). Jednak już po około godzinie alarmu zaczęto otwierać przestrzeń powietrzną nad Petersburgiem.
Baza podaje, że alarm wszczęto, gdyż od strony Zatoki Fińskiej zauważono niezidentyfikowany obiekt latający.
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że cała sytuacja miała związek z przeprowadzanymi w regionie "ćwiczeniami obrony powietrznej" wraz z cywilnymi organami kontroli ruchu lotniczego.
Służby obrony przeciwlotniczej przepracowały kwestie wykrycia, przechwycenia i identyfikacji domniemanego celu, a także współdziałania ze służbami ratowniczymi i organami ścigania w przypadku zagrożenia - napisano w komunikacie.
W ćwiczeniach brały udział myśliwce, które wykonywały loty "w celu wypracowania taktyki przechwycenia i identyfikacji warunkowej celu".
W nocy doszło do ataku dronami na Biełgorod oraz magazyn Rosnieftu w Tuapse. Służby są więc bardziej wyczulone na wszelkie incydenty.
W ostatnich tygodniach pojawił się szereg informacji o wykorzystywaniu balonów szpiegowskich. Natrafiano na nie głównie w Ameryce Północnej, ale także pojawiły się doniesienia o wykorzystywaniu tej technologii przez Rosję w trakcie konfliktu na Ukrainie.