Co najmniej 80 byłych współpracowników polskiej misji wojskowej w Afganistanie bezskutecznie próbuje dostać się na lotnisko w Kabulu. Te osoby są na listach do ewakuacji sporządzanych przez MSZ. Relacjonują, że sytuacja w okolicach portu lotniczego jest dramatyczna, są na skraju załamania.
Talibowie postawili wokół lotniska w Kabulu bardzo dużo punktów kontrolnych i nie pozwalają na przejście Afgańczyków w okolice lotniskowej bramy.
Reporter RMF FM Krzysztof Zasada usłyszał od byłej pracowniczki polskiego kontyngentu, która jest w kontakcie z tymi osobami, do przedarcia się w okolice ogrodzenia portu wykorzystali moment, gdy talibowie się modlili.
Przy płocie stoją jednak setki osób, zablokowane przez żołnierzy brytyjskich, którzy wpuszczają na lotnisko jedynie ludzi posiadających wizy humanitarne.
Afgańczycy, którzy mają lecieć do Polski, nie mają takich wiz, a jedynie napisy PL na rękach. Brytyjczycy ignorują ich prośby o przepuszczenie do samolotu i zapewnienia, że są na rządowych listach.
Nasza rozmówczyni mówi o kilku osobach poturbowanych przez tłum. Dwie rodziny z małymi dziećmi wycofały się z obawy o ich bezpieczeństwo.
Na polskich listach osób do ewakuacji z Afganistanu było początkowo ponad 250 nazwisk. Ta liczba z każdym dniem rosła. Teraz zwiększy się o kolejne 300. Do tej pory w polskiej akcji ewakuacyjnej udało się przetransportować do kraju ponad 130 osób - głównie Afgańczyków.
W piątek w Warszawie wylądował kolejny samolot. To już trzeci transport z ewakuowanymi z Kabulu Polakami i polskimi współpracownikami oraz ich rodzinami. Jeden samolot z Uzbekistanu wylądował w Polsce w środę wieczorem, a drugi w czwartek rano.
Ewakuacja prowadzona przez polskie służby odbywa się wojskowymi samolotami z Kabulu do Uzbekistanu, skąd następnie cywilnymi samolotami PLL LOT ewakuowani dostają się do Polski.
Misja ma potrwać do połowy września.
Premier Morawiecki ustalił z szefem NATO, że Polska będzie odpowiedzialna za operację ewakuacji 300 obywateli Afganistanu, którzy współpracowali w ostatnich latach z Sojuszem Północnoatlantyckim.
"Przewieziemy ich najpierw do Polski, a następnie do innych krajów NATO" - napisał Mateusz Morawiecki w swoich mediach społecznościowych.