Prokuratura wszczęła śledztwo, które ma wyjaśnić, czy z policyjnego magazynu w Łodzi zniknęło ok. 4 tys. opakowań dopalaczy zabezpieczonych w ubiegłym roku. Zdaniem policji, mogło dojść do pomyłek podczas spisywania liczby zabezpieczonych specyfików.

Chodzi o dopalacze zabezpieczone w październiku podczas ogólnopolskiej akcji zamykania na mocy decyzji GIS sklepów i hurtowni sprzedających te specyfiki. Policja zabezpieczyła wówczas towary, m.in. w sklepach i magazynach należących do tzw. króla dopalaczy Dawida Bratko. Został on zatrzymany, gdy otworzył zamknięty i zaplombowany wcześniej przez Sanepid jeden ze swoich sklepów w centrum Łodzi i zaczął sprzedaż.

Prokuratura Okręgowa w Łodzi zdecydowała o wszczęciu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji, które poprowadzi Prokuratura Rejonowa w Łęczycy. Badana będzie prawidłowość zabezpieczenia odebranych dowodów rzeczowych i sposób ich liczenia, bo na razie nie wiemy, jakie są przyczyny tych rozbieżności. Na obecnym etapie formułowanie tezy o kradzieży dopalaczy jest jednak przedwczesne - zaznaczył rzecznik prokuratury.