Ponad 400 opakowań z podejrzanymi substancjami zabezpieczyła w piątek policja i inspektorzy sanepidu w dwóch sklepach na terenie Gdańska. Chodzi o "kwiaciarnie", w których sprzedawane są m.in odżywki do kwiatów. Zabezpieczono w nich opakowania z proszkami i suszem roślinnym.
Według policji, sygnały o substancjach, które mogą być dopalaczami, są sprawdzane na bieżąco. Tak było też tym razem. Istniało uzasadnione podejrzenie, że dokonuje się w tych punktach sprzedaży środków zagrażających życiu, że są to środki mogące mieć takie samo działanie jak środki psychoaktywne - mówiła Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Zabezpieczone substancje zostaną teraz przebadane - jeśli okaże się, że są nielegalne, sprawa zostanie przekazana do prokuratury.
Kwiaciarnie, mniej więcej miesiąc temu, były już kontrolowane w taki sposób. Zabezpieczono wtedy ponad 200 opakowań z różnego rodzaju substancjami. Wyników badań tych środków jeszcze nie ma. Sanepid ma aż 18 miesięcy, aby je przedstawić.
Informacje o tym, że w gdańskiej kwiaciarni mogą być sprzedawane dopalacze, dostaliśmy także na Gorącą Linię od jednego z naszych słuchaczy: W Gdańsku pod przykrywką sklepu z kaktusami znajduje się nielegalna sprzedaż dopalaczy. W sklepie jest około 20 kaktusów, które są wycenione na 10 złotych. Klienci kupują kaktusy wraz z "odżywkami" do nich, które są tak naprawdę dopalaczami. Można tu kupić m.in. "winter" i "red" - mówił nam mieszkaniec Gdańska.
Odwiedziliśmy sklep - pytając o wspomniany przez naszego słuchacza środek "winter". Substancji nie było jednak w ofercie. Bez problemu udało się za to dokonać zakupu innej "odżywki do roślin". Poleciła nam ją ekspedientka. Tego Sumera bym polecała, bo jest najbardziej zbliżony do "Wintera". Bo "Red" jest dosyć mocną odżywką do kwiatów. Chyba, że pan lubi... lubi odżywiać kwiaty tak mocno - powiedziała ekspedientka. Pytana później wprost o handel dopalaczami zaprzeczyła. To jest odżywka w formie suszu. Do kwiatów. Podsypujemy do doniczki i podlewany wodą. Do kwiatów doniczkowych, głównie rośliny egotyczne. Kaktusy i sukulenty"- powiedziała ekspedientka.
Pan Janusz, który w Trójmieście od 25 lat prowadzi kwiaciarnie i handluje odżywkami do kwiatów jest jednak mocno zdumiony, bo nigdy nie widział tak wyglądających preparatów. Uważam, że to jest jakiś produkt nie wiadomo jakiego pochodzenia. Nie ma opisu, który by sugerował, że to jest odżywka. Nie ma żadnego składu podanego. Odżywki do roślin są albo w proszku, albo w płynie. Albo są typowo chemiczne - i wtedy są sproszkowane, albo na bazie naturalnych środków, i wtedy są w płynie. Są jeszcze pałeczki nawozowe, które się wtyka faktycznie w ziemię i one przy podlewaniu się rozpuszczają. Natomiast z taką odżywką się jeszcze nie spotkałem nigdy w życiu - twierdzi. W bardzo podobnym tonie wypowiadali się właściciele dwóch innych kwiaciarni na terenie Gdańska i Sopotu.
Główny Inspektorat Sanitarny potwierdza, że są przypadki handlu dopalaczami "pod przykrywką" innej działalności gospodarczej. Co ciekawe, inspektorzy spotkali się już z nawozem do kwiatów... ale sztucznych. Środki zastępcze, z którymi organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej zetknęły się podczas działań kontrolnych były sprzedawane jako na przykład imitacje nawozu do sztucznych kwiatów, pochłaniacze wilgoci do komputerów stacjonarnych, preparaty do czyszczenia obudowy komputerów, kadzidełka zapachowe o różnych zapachach, saszetki zapachowe, środek zapachowy do szaf, dodatki barwiące do ognia, klej sklejający rzęsy, kurz do robienia żartów, śmierdzący papieros, sztuczne piwo, swędzący proszek, wybuchowe cebulki, imitacja mydła, imitacja krwi, środek do czyszczenia monet kolekcjonerskich. Oznacza to, że w żadnym przypadku nie były sprzedawane jako stricte "dopalacze" czy produkty działające psychoaktywnie - mówi Elżbieta Otwinowska z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Takie stwierdzenie wydaje się przeczyć tezie, że dopalacze zeszły do podziemia. Według danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego Sklepy, w których zabezpieczono podejrzane produkty to główne sklepy z tak zwanymi rozmaitościami, ze śmiesznymi gadżetami. Ale nie tylko - w Gdańsku obrót dokonywać miał się w kwiaciarni, we Wrocławiu natomiast w salonie gier.