Szef francuskiej dyplomacji ostrzega, że konwój z pomocą humanitarną, jaki wyruszył spod Moskwy w stronę Ukrainy, może być „przykrywką”. Także Czerwony Krzyż alarmuje, że nie zna zawartości ciężarówek. Konwój 280 pojazdów wyruszył nad ranem. Rosjanie twierdzą, że wiozą pomoc dla mieszkańców Doniecka i Ługańska.
Rzecznik rosyjskiego prezydenta, Dmitrij Pieskow utrzymuje, że konwój przekroczy granicę w punkcie ustalonym z władzami w Kijowie. Kijów jednak tego nie potwierdza.
Trasa przejazdu konwoju nie będzie ujawniona ze względów bezpieczeństwa. Razem z pomocą humanitarną w konwoju jadą dziennikarze kontrolowanych przez Kreml mediów. Jeden z nich, przedstawiciel redakcji "Komsomolska Prawda" przekazuje, że znajdują się już prawie 200 kilometrów od Moskwy.
Rzecznik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) w Kijowie powiedział agencji Associated Press, że mimo ogólnego porozumienia między wszystkimi stronami w sprawie misji humanitarnej, Czerwony Krzyż "nie ma informacji o zawartości" ciężarówek. Nie wie też, dokąd one się kierują. Rzecznik dodał wszelako, że "na obecnym etapie wygląda to na inicjatywę Rosji".
W Kijowie źródło rządowe, cytowane przez agencję Reutera, powiedziało, że nie ma porozumienia w sprawie przekroczenia przez rosyjskie pojazdy ukraińskiej granicy.
"Czerwony Krzyż szuka firm transportowych, które zajmą się dostarczeniem ładunków na wschód, także z USA i UE" - podało źródło.
Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius ocenił, że konwój może być "przykrywką" do ustanowienia stałej rosyjskiej obecności na Ukrainie. Musimy być bardzo ostrożni, bo to może być przykrywką dla zainstalowania się przez Rosjan obok Ługańska i Doniecka i do postawienia nas przed faktem dokonanym - powiedział Fabius w radiu France Info.
Agencja ITAR-TASS poinformowała, że w skład kolumny wchodzi 280 białych ciężarówek z czerwonym krzyżem, które wiozą 2 tysiące ton ładunku: żywność, środki higieny, lekarstwa, śpiwory i agregaty prądotwórcze różnej mocy. Pojazdy muszą pokonać ok. 1 tys. km, by dotrzeć do Ługańska i Doniecka. Rosyjska telewizja podaje, że konwój jest częścią misji humanitarnej, która działa pod auspicjami MKCK.
"Wszystko zostało ustalone z Ukrainą" - cytuje rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa radio Biznes FM.
Korespondent telewizji Rossija 24 powiedział, że konwój powinien dotrzeć do granicy z Ukrainą za dwa-trzy dni. Tam, zdaniem korespondenta, spotka się z przedstawicielami MKCK.
Były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, cytowany przez agencję Interfax-Ukraina, stwierdził, że konwojowi pomocy humanitarnej dla Ługańska będą towarzyszyć przedstawiciele OBWE.
Pomoc humanitarna przejdzie przez obwód charkowski. Ustalona została też trasa do Ługańska - powiedział Kuczma.
Bardzo ważna jest dystrybucja tej pomocy - przede wszystkim powinny ją otrzymać szpitale, przedszkola, internaty i inni potrzebujący. Ani grama nie powinni dostać separatyści - podkreślił Kuczma. Jak zaznaczył, dystrybucją ma się zająć Czerwony Krzyż.
W poniedziałek rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko oświadczył, że Rosja nadal gromadzi swe wojska na granicy z Ukrainą, a liczba znajdujących się tam żołnierzy sięgnęła 45 tys.
Według sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena istnieje "wysokie prawdopodobieństwo" interwencji Rosji na wschodzie Ukrainie, gdzie zacieśnia się pierścień wokół prorosyjskich separatystów. Zachód jest zdania, że Putin może teraz wysłać swoje siły na wschód, by uniknąć porażki rebeliantów.
Prezydent USA Barack Obama podkreślił, że jakakolwiek interwencja Rosji na Ukrainie byłaby "nie do przyjęcia" i naruszałaby prawo międzynarodowe. Także szef KE Barroso ostrzegł Moskwę przed "podejmowaniem jednostronnych działań zbrojnych na Ukrainie pod jakimkolwiek pretekstem, także pod pretekstem misji humanitarnej".
(j.)