Na Ukrainie trwa polowanie na dziennikarzy, milicjanci stosują wobec nich przemoc i niszczą ich sprzęt - twierdzi Siergiej Tomiljenko z Narodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Ukrainy. Według niego do tej pory podczas demonstracji ucierpiało 150 dziennikarzy.
Przemoc wobec dziennikarzy rozszerza się również na inne regiony Ukrainy, w których trwają protesty - alarmował Tomiljenko na czwartkowej konferencji prasowej w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Warszawie. Jako Narodowe Stowarzyszenie Dziennikarzy Ukrainy twierdzimy, że na Ukrainie mamy do czynienia z polowaniem na dziennikarzy - powiedział.
Według przedstawiciela ukraińskich dziennikarzy, milicjanci nie reagują na elementy identyfikacyjne, kamizelki czy legitymacje prasowe. Od listopada złożyliśmy ponad 20 skarg z powodu pobicia. Do tej pory nie otrzymaliśmy informacji, czy którykolwiek z policjantów poniósł odpowiedzialność - informował Tomiljenko.
Na jednym z zaprezentowanych przez niego filmów milicjant podchodzi do dziennikarza krzycząc: "Ja ciebie zabiję", grozi mu pałką. Nie mówimy o czymś nadzwyczajnym, chcemy tylko wykonywać naszą pracę - mówił ukraiński dziennikarz. Jak relacjonował, "rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pytany o stosowanie przemocy wobec dziennikarzy odpowiedział, że oni decydują sami, to ich sprawa, czy wybiorą piękny obrazek, czy zdrowie".
W czwartkowej konferencji prasowej wziął też udział Rościsław Szapocznikow z portalu Dorożnyj Kontrol (z ukr. "kontrola drogowa") nagłaśniającego przypadki korupcji wśród funkcjonariuszy drogówki. Jak mówił, wyjechał do Polski po tym, jak zatrzymano jednego z dziennikarzy portalu oraz jego adwokata.
Byliśmy na Majdanie od pierwszego dnia demonstracji i wiemy, co tam się działo. Gdy dochodziło do pierwszych starć, pobito również dziennikarzy. Wtedy MSW apelowało, aby dziennikarze zaczęli nosić elementy identyfikacyjne. Założyli więc kamizelki i stali się bardziej dla milicji widoczni i bardziej represjonowani - mówił Szapocznikow.
W poniedziałek w Czerkasach (środkowa Ukraina) milicjanci z oddziałów Berkut pobili i zatrzymali dziennikarza i operatora polskiej telewizji Biełsat nadawanej na Białorusi. Zabrano im sprzęt i nakręcony materiał.
Na czwartkowej konferencji szefowa stacji Agnieszka Romaszewska-Guzy podziękowała ukraińskim dziennikarzom za pomoc udzieloną zatrzymanym. Zapowiedziała zbiórkę publiczną na rzecz dziennikarzy ukraińskich. Chcielibyśmy, żeby refundowano im koszty leczenia, bo ono na Ukrainie kosztuje, oraz koszty sprzętu. W niektórych przypadkach ludzie tracąc kamerę czy aparat nie mają z czego żyć - mówiła Romaszewska-Guzy.
(jad)