"Jeśli Rosja wprowadzi wojsko, powitamy ich chlebem i solą" - taki reportaż z obwodu donieckiego publikuje dziś rosyjska gazeta "Kommiersant-Włast". Na wschodniej Ukrainie prorosyjscy separatyści zajęli wczoraj siedziby lokalnych władz w Doniecku i Charkowie oraz budynek Służby Bezpieczeństwa w Ługańsku. Szef ukraińskiego MSW Arsen Awakow twierdzi, że zrobili to prowokatorzy opłaceni przez prezydenta Rosji Władimira Putina.
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk zapowiada, że pojedzie do wschodnich obwodów kraju, by uspokoić tam sytuację. Pojawiają się jednak bardzo niepokojące informacje, że separatyści chcą przejąć skład broni w Artiomowsku koło Doniecka. Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili ostrzega zaś, że jeżeli ukraińscy separatyści utrzymają się w zajętych budynkach dwie doby, to Władimir Putin wprowadzi na Ukrainę wojska.
Jak podaje agencja UNIAN, według ostatnich badań, aż 64 procent Ukraińców nie chce federalizacji kraju. Separatyści nie mówią już jednak o federalizacji czy autonomii, ale wprost o przyłączeniu do Rosji.
Przypomnijmy, że po wczorajszej fali separatystycznych niepokojów na wschodzie Ukrainy szef MSW w Kijowie stwierdził, iż zamieszki były inspirowane przez Putina i obalonego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Nikt nie będzie pokojowo tolerować bezprawia ze strony prowokatorów. Inicjatorów i podżegaczy spotka sprawiedliwość - napisał na Facebooku Arsen Awakow. Dodał, że milicja nie będzie strzelać do ludzi, ponieważ "na garstkę opłaconych prowokatorów wśród protestujących jest wielu oszukanych".
(mal)