Nie możemy pozwolić światu odwrócić się od Ukrainy, to dla Polski być albo nie być - powiedział premier Donald Tusk po spotkaniu z przedstawicielami środowisk politycznych i ekspertów w sprawie Ukrainy. Jak podkreślił, Zachód musi działać racjonalnie, ale twardo. "Historia pokazuje, że ten, kto nieustannie ustępuje myśląc, że w ten sposób kupuje pokój, z reguły kupuje tylko trochę czasu" - zauważył.
Wśród uczestników spotkania w kancelarii premiera byli były prezydent Aleksander Kwaśniewski, były premier Włodzimierz Cimoszewicz, lider PSL, wicepremier Janusz Piechociński, prezes PiS Jarosław Kaczyński, szef SLD Leszek Miller, lider Twojego Ruchu Janusz Palikot, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, były szef PE Jerzy Buzek, były minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld i szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna. Obecni byli też szefowie resortów: spraw zagranicznych, obrony narodowej i spraw wewnętrznych.
Na konferencji prasowej po rozmowach Donald Tusk wyraził satysfakcję z udziału w spotkaniu wszystkich środowisk, także opozycyjnych. Jak relacjonował, uczestnicy spotkania mówili jednym głosem o sytuacji za naszą wschodnią granicą. Szkoda, że ta oczywista satysfakcja z polskiej solidarności rodzi się w sytuacji, która nie jest przyjemna - zauważył szef rządu.
Zapewnił, że jego rozmówcy byli zgodni w ocenie działań, które należałoby podjąć, "jeśli ten konflikt się zaostrzy", i wpływu ostatnich wydarzeń w Rosji i na Ukrainie na politykę obronną i energetyczną. Wszyscy uczestnicy spotkania zgodzili się, że Polska musi być aktywna, ale nie może pozwolić sobie na żadne przesadne ruchy, ekstrawagancje czy radykalizmy - powiedział Tusk. Czyli ciężka praca w obrębie całej wspólnoty, a nie jakieś samotne wyprawy - dodał.
Zdaniem Tuska, Unia i cała wspólnota Zachodu "musi znaleźć taki język w rozmowach z Rosją na temat przyszłości Ukrainy, który nie będzie językiem bezradności". Nie zgadzamy się na działania, które by prowadziły do dezintegracji Ukrainy. Dzisiaj jest to Krym, ale musimy mieć świadomość, że ta destabilizacja dotyczy nie tylko Krymu - mówił premier. To kryzys, który może zaważyć na historii Polski i Ukrainy, mający wszelkie znamiona konfliktu, który może poprzedzić wojnę - dodał. Jak ocenił, ten konflikt "będzie miał wpływ na polską gospodarkę, musi przyśpieszyć modernizację polskiej armii i przyśpieszyć wysiłki na rzecz niezależności energetycznej Polski".
Rolę Polski w całej sprawie Tusk widzi jako podejmowanie starań na rzecz mobilizacji wspólnoty międzynarodowej i solidarności międzynarodowej wokół sprawy ukraińskiej. Polska nie może narażać na szwank swojego interesu, musi działać racjonalnie, ostrożnie, równocześnie - ponieważ chodzi tu o nasze bezpieczeństwo i interes strategiczny - musimy być tymi, którzy nie pozwolą światu odwrócić się od Ukrainy - zaznaczył premier. Jak stwierdził, "to jest dla Polski być albo nie być". Jeśli będziemy umieli współorganizować się i być istotną częścią naszej wspólnoty - będziemy bezpieczni. Nie możemy zostać sami wobec zagrożeń, jakie kształtują się za naszą wschodnią granicą. Jeśli zostaniemy sami, wyobcowani - to zagrożenia te obejmą także Polskę - podkreślił.
Proszony o ocenę skuteczności międzynarodowych działań wobec Rosji - m.in. decyzji kilku krajów o bojkocie szczytu G8 w Soczi - Tusk przypomniał, że w przeszłości tego typu retorsje jak np. odmowa udziału w szczycie G8 "na pewno robiły wrażenie". Z tym, że kontekst dzisiaj jest bardziej dramatyczny. Dwa miesiące temu ewentualny bojkot olimpiady w Soczi wydawał się zbyt radykalną reakcją na to, co się dzieje w tej części świata. Dzisiaj jesteśmy na krawędzi takiego konfliktu, w którym być może trzeba użyć bardziej zdecydowanych argumentów. Ale najważniejsze, żeby prowadzić wspólnotową politykę, której celem jest uniknięcie konfliktu - powiedział premier.
Podkreślił, że "historia pokazuje, że ten, kto nieustannie ustępuje myśląc, że w ten sposób kupuje pokój, z reguły kupuje tylko trochę czasu". Dlatego dziś potrzebna jest spokojna, zrównoważona, ale twarda i wspólnotowa polityka wobec Rosji. Kluczem do niej jest brak zgody na te kroki i te zapowiedzi, jakie z Moskwy dzisiaj padają. Po to, żeby uniknąć odłożonego w czasie, ale zbliżającego się wielkimi krokami, konfliktu na wielką skalę - zaznaczył Tusk. Ocenił, że jedyną metodą, by powstrzymać Rosję, jest twarda presja i nieustępliwość.
Zapewnił, że dzisiaj nie ma bezpośredniego zagrożenia dla Polski, ale trzeba Ukrainie pomóc ustabilizować sytuację. Nie ma dzisiaj bezpośredniego zagrożenia dla Polski czy dla naszych granic. Nie ma też powodu, aby wywoływać tego typu obawy czy lęki. Natomiast sytuacja, w której miałoby dojść do trwałej destabilizacji Ukrainy, jej rozpadu, jakiejś wersji wojny domowej, interwencji (...) - taka sytuacja na dłuższą metę oznacza większe zagrożenia dla Polski - bo Polska stanie się wtedy państwem granicznym z takim gorącym terytorium - mówił. Polska musi postępować racjonalnie, ale twardo, zadaniem każdej odpowiedzialnej polskiej władzy jest trzymać zagrożenia jak najdalej od polskiej granicy - dodał.
Tusk zauważył, że tradycyjna polityka rosyjska, która każe traktować państwa ościenne jako strefę specjalnego wpływu - czy poprzez destabilizację, czy poprzez nacisk, kontrolę - jest realizowana, a "dzisiaj nabrała charakteru paroksyzmu".
Zdaniem premiera, nie ma lepszego sposobu na zabezpieczenie Polski niż pomoc Ukrainie w ustabilizowaniu sytuacji i zachowaniu jej integralności. Jedyną metodą, by powstrzymać Rosję, i jednocześnie, aby uniknąć jakichś dramatycznych konfliktów w tej części świata, jest twarda presja i nieustępliwość ze strony Europy, Kanady, Stanów Zjednoczonych dokładnie w tym momencie. Nad tym pracujemy - mówił.
Zapowiedział, że będzie proponował nie manifestacje, z których nic nie wyniknie, tylko szukanie takich sposobów działania, które każą się Rosji zastanowić, czy opłaca się jej kontynuowanie agresywnej polityki. Dopytywany o konkretne środki, jakich może użyć wspólnota międzynarodowa, odpowiedział, że będą wspólne prace w Polsce i Europie nad wyposażeniem polityków w konkretne narzędzia, ale - jak podkreślił - konferencje prasowe nie będą areną tych przygotowań.
(edbie)