Rosyjskie ministerstwo obrony odcięło się od dwóch rosyjskich wojskowych, zatrzymanych kilka dni temu na wschodzie Ukrainy. Resort oświadczył, że "nie są oni czynnymi żołnierzami sił zbrojnych FR". Zażądał równocześnie jak najszybszego uwolnienia ich.

Chłopcy ci wcześniej rzeczywiście pełnili służbę w jednej z jednostek. Mają przeszkolenie wojskowe. Liczymy na rozsądek władz Ukrainy i ich jak najszybsze uwolnienie - oświadczył rzecznik Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej generał Igor Konaszenkow, którego cytuje dziennik "Kommiersant".

Powołując się na źródła wojskowe w Moskwie, rosyjska gazeta podała, że "wszystkimi kanałami poszukiwane są sposoby wyjścia z zaistniałej sytuacji". "Kommiersant" przekazał, że możliwe są rozmowy w tej sprawie na szczeblu sztabów generalnych Rosji i Ukrainy.
 
Wczoraj rzecznik ukraińskiego Sztabu Generalnego Władysław Sełezniow poinformował o zatrzymaniu przez siły rządowe dwóch żołnierzy z oddziałów specjalnych Rosji, walczących w szeregach prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Sełezniow podał, że w sobotę dostali się oni do niewoli w pobliżu miasta Szczastia w obwodzie ługańskim; ujęto ich po tym, gdy zostali ranni podczas próby zdobycia ważnego mostu na rzece Doniec. Rzecznik przekazał, że zostali oni przewiezieni do szpitala.

Dziś doradca Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Markijan Łubkiwski poinformował, że rosyjscy żołnierze - kpt. Jewgienij Jerofiejew i sierżant Aleksandr Aleksandrow mieli za cel prowadzenie zadań rozpoznawczych.

Żołnierzy mogli dziś zobaczyć dziennikarze. Jak relacjonuje AFP, prasie pokazano dwóch mężczyzn znajdujących się w dwóch osobnych pokojach w szpitalu wojskowym w Kijowie. Dziennikarzy wpuszczono do szpitala pod eskortą ukraińskich sił bezpieczeństwa. Ponadto, jak podała telewizja ukraińska Hromadske.tv, Rosjan odwiedzili przedstawiciele UE, OBWE i Amnesty International. Nie wypowiedzieli się oni dla prasy po wizycie.
 
Według informacji ogłoszonych przez SBU kpt. Jerofiejew dowodził grupą 12 osób - obywateli Rosji; jego zadaniem była obserwacja pierwszej linii przeciwnika. Jerofiejew przybył na początku kwietnia do obwodu ługańskiego na wschodzie Ukrainy "w składzie drugiego oddziału trzeciej dywizji gwardyjskiej specjalnego przeznaczenia". Oddział, z siedzibą w Ługańsku, podzielono na trzy grupy po cztery osoby. W oddziale byli: dwaj snajperzy, dwaj saperzy, dwaj zwiadowcy, dwaj artylerzyści oraz sanitariusze.

Jak głoszą wyjaśnienia opublikowane przez Łubkiwskiego, grupa najpierw otrzymała rozkaz, by nie przekraczać linii między walczącymi stronami i nie otwierać ognia, jeśli nie było to konieczne. W związku z ciągłymi ostrzałami Jerofiejew postanowił jednak zmienić pozycje. Natknął się na stare okopy i wydał rozkaz ich skontrolowania. Wówczas jego ludzi ostrzelano; on sam został ranny w rękę. Gdy próbował odczołgać się z tego miejsca, został zatrzymany przez Ukraińców.

Jerofiejew mówił, że w czasie ostrzału, sądząc, że zostanie zabity, chciał popełnić samobójstwo detonując granat, ale z powodu ran nie był w stanie tego zrobić. W informacjach podanych przez SBU jest też zdanie Rosjanina: "Myślę, że ta wojna nikomu nie jest potrzebna". 

Jerofiejew ma 30 lat; powiedział o sobie, że w Rosji mieszka w mieście Togliatti i jest żołnierzem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej w stopniu kapitana.

Z kolei Aleksandrow służył jako zwiadowca-sanitariusz, jego zadaniem na Ukrainie była obserwacja ukraińskich sił zbrojnych - wynika z informacji podanych przez Łubkiwskiego. Rosjanin urodził się w 1987 roku, jest mieszkańcem obwodu kirowskiego. Również on powiedział, że jest żołnierzem służby czynnej (w stopniu sierżanta) z brygady specjalnego przeznaczenia.
 
Przeszliśmy na terytorium Ukrainy 26 marca 2015 roku (...) w składzie drugiego batalionu w liczbie 220 osób - mówił Aleksandrow. Postawiono nam za zadanie obserwację sił zbrojnych Ukrainy - wyjaśnił. Batalion, według jego słów, składał się m.in. z dwóch grup rozpoznania, grupy łączności, kierowców. Aleksandrow wymienił nazwiska i stopnie wojskowe innych członków grupy. 

Rosjanin opowiadał, że dowódca jego grupy rozkazał przeprowadzenie rozpoznania rejonu mostu przed miastem Szczastia. Rosjanie znaleźli tam umocnienia, obserwowali je i doszli do wniosku, że zostały one opuszczone. W tym zadaniu brał udział również kpt. Jerofiejew. Nagle Aleksandrow usłyszał strzały, zobaczył rannego żołnierza ukraińskiego, usłyszał komendę: "odwrót!" i zaczął biec, ale przewrócił się i złamał kość biodrową. Zdołał przeczołgać się do okopu, po czym zatrzymali go żołnierze ukraińscy.

(mpw)