W trudnych warunkach rozegrała Agnieszka Radwańska mecz z Serbką Jeleną Jankovic. Na twardych kortach w Nowym Jorku było bardzo gorąco i wiał wiatr. "Przeżyłam ten mecz, choć chwilami czułam się, jakbym się miała roztopić" - powiedziała.
Radwańska (nr 2.) pokonała wczoraj byłą liderkę rankingu WTA Tour (30.) 6:3, 7:5 i awansowała do 1/8 finału wielkoszlemowego US Open (pula nagród 25,526 mln dol.). W drugim secie byłam po prostu lepsza o kilka punktów. Jestem zadowolona z tego, że udało mi się wygrać w dwóch setach. W takich ciężkich warunkach, jakie panowały na korcie, trzeba przede wszystkim samemu grać, a nie liczyć na słabszą grę przeciwniczki. Dlatego starałam się przejmować inicjatywę - powiedziała po meczu tenisistka.
Polka cztery razy straciła swój serwis, a sama wykorzystała sześć z siedmiu szans na przełamanie podania rywalki, finalistki US Open z 2008 roku. Popełniła 15 niewymuszonych błędów, przy 37 po stronie Jankovic. Gra toczyła się głównie w długich wymianach z głębi kortu. W sześciu z nich odnotowano ponad 20 uderzeń, a w najdłuższej - 33. Ona bardzo ryzykowała i bardzo mocno uderzała każdą piłkę. Myślę, że wszystko mogło się zdarzyć, bo większości gemów było 30-30, a kilka zaczynałam od 0-30. Jedyne, co mogłam zrobić, to cały czas walczyć z całych sił, bo nie było łatwych punktów - dodała krakowianka.
To siódmy występ Radwańskiej w US Open, ale dopiero trzeci raz dotarła tu do 1/8 finału, podobnie jak w latach 2007-08. W nowojorskim debiucie w 2006 r. oraz w trzech ostatnich edycjach przegrywała tu w drugiej rundzie. Cieszę się, że znów jestem tu w czwartej rundzie, bo ostatnio na tych kortach szczęście mi zbytnio nie sprzyjało. Na razie nie mogę narzekać, bo bark mnie ostatnio mniej boli, z formą chyba też nie mam problemów i gram dobry tenis, choć wiadomo, zawsze może być lepiej. Mam za sobą bardzo udaną pierwszą połowę sezonu i jestem numerem dwa na świecie, więc na razie spełniłam swoje marzenie o tym, żeby być w TOP3. Teraz pracuję nad tym, żeby się spełniło moje największe marzenie, bo wciąż troszkę mi jeszcze brakuje do tego, żebym została numerem jeden - stwierdziła Radwańska.
W lipcu 23-letnia Polka po raz pierwszy osiągnęła wielkoszlemowy finał na trawiastych kortach w Wimbledonie. W Londynie przegrała walkę o tytuł w trzysetowym pojedynku z Amerykanką Sereną Williams, na którą może trafić w Nowym Jorku w półfinale.
Od dawna marzyłam o finale w Wielkim Szlemie i wystąpiłam w nim na Korcie Centralnym w Wimbledonie. Teraz czekam na kolejny. Po tamtym meczu zyskałam jeszcze więcej fanów, nie tylko w kraju, gdzie tenis staje się coraz bardziej popularnym sportem. Wierzę, że w przyszłości w moje ślady pójdą inni i w drabinkach będzie coraz więcej Polaków - uważa Radwańska.
W czwartej rundzie Polka będzie jutro walczyć o awans do ćwierćfinału z Robertą Vinci (nr 20.), z którą ma bilans meczów 4-0. Z 29-letnią Włoszką wygrała raz na twardych kortach w New Haven w 2009 roku 2:6, 6:2, 7:6 (7-5). Poza tym trzykrotnie była też lepsza na mączce ceglanej: w Rzymie w 2008 r. - 3:6, 6:2, 6:2 i dwa lata później - 6:1, 6:0 oraz w tym sezonie w maju w Madrycie - 7:6 (7-1), 6:4.
Na tym etapie turnieju nie można kalkulować i się zastanawiać, kto stanie po drugiej stronie siatki. Trzeba grać najlepszy tenis i robić wszystko, żeby wygrać. Vinci gra ostatnio bardzo dobrze i jest groźna. Spotkałyśmy się w maju w Madrycie i to był bardzo zacięty mecz. Teraz będzie podobnie, a pewnie nawet jeszcze trudniej ją ograć. Ona często chodzi do siatki, więc będę musiała ją skuteczniej mijać. Mam nadzieję, że wtedy nie będzie tak ciepło i wiatr nie będzie tak mocno wiał powiedziała Radwańska, która zarobiła w Nowym Jorku już 120 tysięcy dolarów.
Stawką jej kolejnego pojedynku będzie czek na 237 500 dolarów i 500 punktów do rankingu WTA Tour. W razie wygranej zarobi 400, bo broniła 100 za ubiegłoroczną drugą rundę.