Nie milkną echa zamieszania z Novakiem Djokoviciem w roli głównej po jego kilkudniowym zatrzymaniu w Australii. Serbski tenisista wznowił treningi, ale sprawa jego udziału w Australian Open nie jest przesądzona. Zwłaszcza, że pojawiły się mocne fakty, które świadczą przeciwko niemu.
W poniedziałek sąd w Melbourne zdecydował, że Novak Djoković, po pięciu dniach przetrzymywania w hotelu, ma zostać wypuszczony. Cofnięto jednocześnie decyzję o wadliwości jego wizy. Ale to nie zamyka sprawy.
Djoković nie zaszczepił się na koronawirusa, tym samym nie spełnił wymagań niezbędnych do udziału w Australian Open. Zwolnienie ze szczepienia z przyczyn medycznych miało jednak umożliwić Serbowi swobodny przylot do Melbourne i start w turnieju. Mimo to został on zatrzymany, gdy tylko stawił się w Australii, a jego wizę uznano za wadliwą.
Sprawę rozstrzygnął sąd, ale o losie Djokovicia ostatecznie ma zdecydować minister ds. imigracji Alex Hawke. Może on cofnąć wizę Serbowi, lecz w takiej sytuacji Djoković nie mógłby wjechać do Australii przez kolejne trzy lata.
W związku z decyzją sądu w sprawie Djokovicia pojawiły się nowe, zaskakujące fakty w jego sprawie. Okazało się, że Serb chciał wjechać do Australii jako ozdrowieniec, pokazując test, informujący, że 16 grudnia otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Na tym nie koniec zamieszania, bo krótko przed i po otrzymaniu rzekomego wyniku testu tenisista pokazywał się publicznie. Na te zarzuty nie odpowiedział.