"Jak byłem grzeczny, to Mikołaj przychodził, jak nie byłem - to zawsze dostawałem rózgę" - powiedział w specjalnym wywiadzie dla RMF FM i Szlachetnej Paczki kolarz Rafał Majka. Brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro dodał także, że w Wigilię pochłania niezliczone ilości jedzenia. "W wigilię staram się zjeść dużo, chociaż trzymam dietę" - wyznał Majka.
Święty Mikołaj istnieje?
Myślę, że istnieje. Zawsze wierzyłem. Nie zawsze to się sprawdzało. Jak byłem grzeczny, to Mikołaj przychodził, jak nie byłem - to zawsze dostawałem rózgę. Dla wszystkich młodych ludzi myślę, że Mikołaj istnieje.
Prezent z dzieciństwa, który zapamiętałeś...
Odjazdowy prezent to był właśnie mój pierwszy rower, na którym jeździłem. Chociaż to był rower taki z supermarketu. Zawsze się z niego cieszyłem i do tej pory go mam.
Pierwszy prezent, jaki miałem to była niby komórka, ale to nie była komórka, tylko to było coś takiego, że w wodzie łapałem kółeczka i musiałem zahaczyć je na każdy punkt. Ciężko było - siedziałem przy tym trzy, cztery godziny. Męczyłem się tak, żeby zahaczyć wszystkie kółeczka na jeden punkt i to się później udało, dlatego byłem z tego bardzo zadowolony.
Obowiązki wigilijne...
Obowiązki są takie, że pierwszy wyjeżdżam na rower rano. Wiadomo, że żona ma najwięcej pracy - wszystko urządzić, jedzenie. Lubię zjeść w wigilie dużo.
Wyjeżdżam na rower, staram się zrobić jak najwięcej kilometrów, bo jeżeli w wigilię przejadę jak najwięcej, to znaczy, że będę przez cały rok bardzo pracowity. A później to jest wynagrodzenie, czyli dużo, dużo jedzenia. W wigilię staram się zjeść dużo, chociaż trzymam dietę. Wigilia to jest taki czas, że lubię go spędzać w domu, bo po wigilii, po świętach zaraz - 26, 27 - już wylatuję na kolejne zgrupowanie. Wigilia to jest taki czas, że spędzam go z rodziną i co roku mi się na razie udaje, że jestem w domu i to są chyba najlepsze dni w roku, które mogę spędzić w domu, z rodziną.
APA/Szlachetna Paczka