Czym jest zmartwychwstanie? Czy współczesny człowiek rozumie, przeżywa je inaczej, niż kiedyś? Jakie jest wielkanocne przesłanie dla osób niewierzących? "To najlepszy czas, żeby zdać sobie sprawę z tego, jakiem darem jest to, że żyję" - mówi nam Tomasz Nowak, dominikanin.

Katarzyna Staszko: Co współcześnie znaczy "zmartwychwstanie"? Czy zauważył ojciec, że coś się zmieniło na przestrzeni lat w pojmowaniu, czy rozumieniu?

Tomasz Nowak OP: W zmartwychwstaniu zasadniczo nic się nie zmienia. W naszym przeżywaniu tej tajemnicy - tak. Dojrzewamy do tego. Jak sama nazwa wskazuje - nim zmartwychwstanie się stanie, to najpierw ważnym tematem jest śmierć. Można zadać sobie pytanie, co nas uśmierca, zabija w naszym współczesnym świecie. 

Czyli zmartwychwstanie może też dotyczyć nas, ludzi? A przed nim jakaś symboliczna śmierć.

Oczywiście nie chodzi o zabijanie tylko w sensie fizycznym, chociaż mamy wojnę tuż za granicą i tego też doświadczamy. Mnóstwo jest takich rzeczy, które odbierają nam poczucie sensu życia i się jakoś gubimy. Wydaje mi się, że jest tego coraz więcej. Takie są fakty, że raz za razem jakaś nowa "bomba" informacyjna na nas spada, a to podcina nam skrzydła. W efekcie gubimy kierunek, czy to, na czym się opieraliśmy do tej pory. Takich sytuacji jest mnóstwo i tym bardziej potrzebujemy tego zmartwychwstania, jeżeli to nas zabija czy odbiera nam życie. 

Chodzi więc o sytuacje, czy wydarzenia w naszym życiu prywatnym i zawodowym, które sprawiają, że tracimy nadzieję?

Mówimy, że coś "podcina nam skrzydła". Można by powiedzieć, że to nic nowego, zawsze to było, ale musimy to przeżywać tu i teraz i tym się właśnie zajmować. Takie to nasze śmierci i takie nasze zmartwychwstania. 

Ale czy ten czas wielkanocny, czas, kiedy życie wygrywa ze śmiercią, kiedy Jezus powstaje z martwych - czy w ogóle można ten czas jakoś przeżywać, nie będąc osobą wierzącą?

My się z reguły zastanawiamy, w co wierzymy. Ale też ważnym pytaniem jest "a w co nie wierzę"? W tym sensie, jeżeli przeżywamy jako chrześcijanie święta Zmartwychwstania Chrystusa, to sprawa jest prosta. Ale przecież śmierć nie dotyczy tylko chrześcijan, wierzących, lecz wszystkich. Tym samym jest zmartwychwstanie, w które albo wierzymy, albo nie wierzymy, albo łączymy z taką, czy inną ścieżką naszego myślenia, filozofią, poglądem. Wiadomo, że dominującym tu, w naszym świecie, jest pogląd chrześcijański, ale myślę, że to dotyczy wszystkich. Jeżeli wszystkich dotyczy śmierć, a wszyscy jakoś umieramy, to i wszystkich dotyczy zmartwychwstanie. I Jeżeli w to nie wierzymy, wówczas ma to konkretne przełożenie na nasze życie.

Czy więc Wielkanoc to dobry moment, żeby uwierzyć na nowo, może "pogodzić się" z Bogiem? Wiele osób prowadzi jakąś wewnętrzną walkę, traci zaufanie, zaczyna wątpić. Może warto teraz dać sobie i Bogu kolejną szansę?

Wydaje mi się, że to najlepszy czas. Pewnie dlatego, że jest bardzo symboliczny na wielu poziomach. Związany z tym, co się dzieje w przyrodzie - przychodzi wiosna, zima odchodzi i nowe życie powraca. To jest moment przejściowy, przełomowy ze śmierci - zimy do życia - wiosny. I to jest jedna sprawa. Druga to atmosfera, która jest częścią naszej kultury. Nawet jakbyśmy całkiem byli pozbawieni tego kontekstu religijnego, to przez bywanie w marketach też to zauważamy. Przecież biznes sprzedażowy sam nakręca, sugeruje, że coś się tu zaraz wydarzy, że to nie jest zwykły czas. Do tego dochodzą konteksty, np. rodzinne, typu: "ktoś jest wierzący, ktoś jest niewierzący, jakoś to próbujemy pogodzić, odnosimy się do tego lub nie odnosimy. Zaczynamy wiosenne sprzątanie w domu, albo właśnie nie sprzątamy. Wtedy pojawiają się pytania: jak ja się w tym widzę, czuję? Wiosna to nowy początek - co ja bym chciał po nowemu, co bym chciał inaczej? Myślę, że nie ma lepszego momentu, jak właśnie ten - i z natury, i z kultury, i z duchowości - kiedy można by się nad tym po prostu zastanawiać. 

Od razu pomyślałam o postanowieniach noworocznych... Co prawda okres bożonarodzeniowy to narodziny Jezusa - początek. Ale tutaj, przy zmartwychwstaniu, też mamy taki drugi początek, nowe życie.

Tutaj mamy walkę postu z karnawałem, a wcześniej czas Adwentu przechodzącego w Boże Narodzenie. Rzeczywiście śmierć i zmartwychwstanie to narodzenie nowego życia. Tamto jest może bardziej związane z tym kontekstem noworocznym, że się kalendarzowego nam coś dopina i potem się coś otwiera. Chociaż w sensie pogodowym wciąż jest zima, więc niewiele się zmienia. A przez to, że stajemy się coraz bardziej otwarci na naturę, przyrodę, ekologię to mocniej tego doświadczamy, co przynosi nam wiosna. Myślę, że tu nie ma co od tego uciekać, tylko się po prostu zastanowić, co to dla mnie znaczy i co ja z tym chcę zrobić. Bo jak ja nic z tym nie zrobię, to TO coś ze mną zrobi. Tak czy inaczej się to dzieje. 

Na koniec chcę zapytać o to, jakie jest najważniejsze przesłanie Świąt Wielkanocnych dla współczesnego, zabieganego człowieka? Jak dobrze przeżyć ten czas, jeśli np. praca nam na to nie pozwala?

Hm, ja mam takie najważniejsze hasło, za którym - mam nadzieję - stoi też rzeczywistość. To jest "życie w pełni". Życie pełnią życia. Chodzi o to, żeby wziąć to życie na nowo i żyć pełnią. Np. ja też jestem zapracowany w tym czasie...

Potwierdzam...

Nawet nie o to chodzi, że jesteśmy zabiegani czy zapracowani. Jasne, że jak jest taka możliwość, żeby się zatrzymać, żeby spędzić ten czas w gronie bliskich i razem to przeżywać wspólnie, to jest też ogromna wartość. Natomiast nic nam nie odbierze tego, że chcemy żyć w pełni tym, kim jesteśmy, żeby brać to życie i cieszyć się tym życiem. Czy to będzie odpoczynek, czy to będzie praca, czy to będzie świętowanie, czy w kościele, czy na łące, czy gdziekolwiek indziej, to szukajmy właśnie tego, co jest chyba największym darem. To wcale nie jest takie oczywiste, że żyjemy, a jednak jak żyjemy! Tym bardziej warto żyć pełnią tego życia, bo co tu więcej szukać? To nas naprawdę uszczęśliwia. Nie chodzi o to, żeby szukać dodatków, badać swoje granice wyczynowe. Nie w tym rzecz. Kluczem jest to, żeby się cieszyć zwyczajnie tym, że żyję tym, kim jestem i tym, że to może też być jakaś okazja do dzielenia się tym życiem z innymi. Już chyba nic więcej nie potrzeba.