Setki jazydzkich kobiet, które ponad 8 miesięcy temu zostały porwane przez dżihadystów z Państwa Islamskiego były poddawane barbarzyńskim praktykom. Kobiety doświadczyły przemocy psychicznej i fizycznej, a zwłaszcza seksualnej ze strony bojowników. Ich relacje są tylko wycinkiem tego, co dzieje się na terenach zajętych przez Państwo Islamskie. Część z nich podaje brytyjski "The Independent".
Setki kobiet - często razem ze swoimi małymi dziećmi - zostały porwane ponad 8 miesięcy temu z miasta Sindżar w północnym Iraku. Przez ponad pół roku nie było wiadomo, co się dzieje z uprowadzonymi. Do mieszkańców miasta docierały jedynie częściowe informacje, że kobiety są bite, gwałcone i niejednokrotnie również torturowane.
Ponad 200 z nich zostało uwolnionych na początku tygodnia.
Ich relacje są wyjątkowo drastyczne. Wiadomo, że część z nich była gwałcona grupowo w publicznych miejscach, na widoku, często przez kilku bojowników jednocześnie. Niektóre były wykorzystywane jako niewolnice, które miały na każde zawołanie zaspokajać chore żądze dżihadystów. Wiele z nich było bitych, poniżanych i torturowanych. Ostatecznie część z nich zmuszana była do przejścia na islam.
Dżihadyści wykorzystywali też kobiety jako dawczynie organów i krwi, która była potrzebna do transfuzji rannych.
Ziyad Shammo Khalaf, która pracuje dla organizacja Yazda wspierającej jazydów będących ofiarami przemocy twierdzi, że terroryści nie mieli litości również dla dzieci. Po porwaniu były odseparowywane od matek i później torturowane przez wiele godzin. Te barbarzyńskie praktyki zostały również dokładnie opisane już pod koniec 2014 roku w raporcie Amnesty International.
Z tej analizy wynika m.in., że dzieci były dawane "w prezencie" bojownikom, którzy bez żadnych skrupułów wykorzystywali je później właściwie bez ograniczeń. Wiadomo, że część z nich nie przeżyła.