Badanie USG nie wykazało zerwania ani naderwania mięśnia przywodziciela Konrada Niedźwiedzkiego. Nasz panczenista doznał kontuzji lewej nogi w biegu olimpijskim na dystansie 1500 m.
Przywodziciel jest trochę naciągnięty i opuchnięty, ale najważniejsze, że USG na szczęście nie wykazało zerwania ani naderwania mięśnia. Chodzenie nie sprawia mi zbyt dużej przyjemności, ale fizjoterapeuci są dobrej myśli i z każdym dniem powinno być coraz lepiej - poinformował Niedźwiedzki. Jak powiedział, treningi na lodzie wznowi w poniedziałek albo we wtorek. Już dziś miałem kilka zabiegów, postaram się też pojeździć na rowerze stacjonarnym. Trzeba będzie na bieżąco obserwować, jakie są postępy w rehabilitacji - dodał.
Panczenista nabawił się urazu zaraz po starcie w sobotnim biegu. Zaraz na początku rywalizacji, już przy drugim lub trzecim kroku, ostro zabolał mnie przywodziciel. Ledwo stoję na lewej nodze - opowiadał po wyścigu. Niestety, po 20 metrach cały plan mojego biegu runął, wszystko odpłynęło. W tym sezonie ani razu nie przejechałem dystansu w 1.47, tylko lepiej. Nawet dwa razy wygrałem ze Zbyszkiem. Wczorajszy czas nie odzwierciedla ani mojej dyspozycji, ani możliwości na ten moment - podkreślił.
Niedźwiedzki zajął 20. miejsce z czasem 1.47,77, czyli o niespełna trzy sekundy gorszym od wyniku złotego medalisty Zbigniewa Bródki. Nasz mistrz olimpijski uzyskał czas 1.45,00 i o zaledwie trzy tysięczne sekundy pokonał Holendra Koena Verweij. Trzeci z Polaków - Jan Szymański - osiągnął 15. lokatę z wynikiem 1.46,86.
Konrad Niedźwiedzki na co dzień trenuje w zawodowej grupie w Holandii. Rok temu z Bródką i Szymańskim zdobył brązowy medal w rywalizacji zespołowej w mistrzostwach świata w Soczi. W rosyjskim kurorcie pozostał mu jeszcze ten najważniejszy start. Odbędzie się on 21 lutego, a finały następnego dnia.
(edbie)