Kanada do końca 2024 roku zwolniła sprzęt Gazpromu z sankcji nałożonych na spółkę po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę - informuje "Kommiersant". Władze przyznały firmie Siemens Energy tymczasową licencję na naprawę, konserwację i transport części do gazociągu Nord Stream 1.
Gazprom ograniczał przesył gazu przez gazociąg Nord Stream 1 do Niemiec, tłumacząc, że nie posiada komponentu do jego naprawy. Chodziło o jedną z turbin Siemens Energy, która była konserwowana w Kanadzie. Sprzęt nie mógł być wysłany do Rosji z powodu sankcji. Gazprom obwiniał Siemensa o nietrzymanie się terminów.
Kanada postanowiła jednak pójść na rękę rosyjskiemu koncernowi. Władze wydały firmie Siemens Energy licencję na naprawę, serwis i transport sprzętu dla Gazpromu. Pozwolenie jest tymczasowe, do 31 grudnia 2024 roku - podaje "Kommiersant". Wskazuje się, że dzięki temu rozwiązano też problem z późniejszą naprawą innych urządzeń.
"Kommiersant" wskazuje, że testy turbiny dla tłoczni Portowa, znajdującej się nieopodal Wyborga, zostały już zakończone. Sprzęt zostanie wysłany z Kanady 15 lipca, a przewiduje się, że transport przez Niemcy potrwa do 14 dni. Jeśli nie będzie problemów z logistyką, to turbina może zacząć działać na początku sierpnia.
Zezwolenie na transport turbiny jest oceniane jako ustępstwo wobec Rosji. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nazwał ten wyjątek dla Gazpromu jako "absolutnie nie do przyjęcia". Kanada z kolei tłumaczy, że złagodziła restrykcje, ponieważ niemiecka gospodarka miałaby "poważne trudności" w przypadku braku dostaw gazu.
Obecnie Nord Stream 1 nie przesyła gazu, gdyż jest prowadzona regularna, coroczna konserwacja gazociągu. Ma potrwać do 21 lipca, jednak Niemcy obawiają się, że remont zostanie przedłużony. A kraj już teraz ma poważne problemy - Berlin wzywa do oszczędzania gazu.
Przedłużenie blokady Nord Stream 1 będzie miało także konsekwencje dla samej Polski. Część gazu sprowadzamy bowiem rewersem z Niemiec. Jeśli tam surowca zabraknie, to wpłynie to także na nas. A to może oznaczać np. cios w przemysł.