Urodzony w Rzeszowie Grzegorz Grzyb to jeden z najlepszych polskich rajdowców. Odnosił wiele sukcesów na słowackich i polskich trasach. W tym sezonie rywalizuje w cyklu mistrzostw Europy, a kolejne punkty chce zdobyć na 26. Rajdzie Rzeszowskim.
Grzegorz Grzyb przyznaje, że choć jest już doświadczonym zawodnikiem, to ściganie w Rzeszowie i okolicach zawsze wyzwala u niego dodatkowe emocje.
Emocje zawsze są tu dla mnie ogromne. Ten rajd to taka moja perełka. Tu się urodziłem, tu się wychowałem. Można powiedzieć, że na tych właśnie drogach, choć w tym roku trasa mocno się zmieniła. Straciliśmy tą przewagę w stosunku do naszych gości, ale nie poddajemy się. Ściany mają pomagać gospodarzom i na to też liczymy. Z drugiej strony jest tak gorąco, że to też będzie miało wpływ na samopoczucie i refleks w aucie. Jesteśmy świetnie przygotowani. Przyjechała tu elita z mistrzostw Europy, a nawet mistrzostw Świata, więc będzie ciężko - przyznał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Patrykiem Serwańskim.
Kierowca odniósł się także do skali trudności piątkowych OS-ów "Grudna" i "Pstrągowa". To od razu będzie "game over". Nie ma innego wyjścia. Trasa jest wąska, ciasna, kręta, a z drugiej strony szybka powiedział.
Piątkowe ściganie zakończy się wieczorem krótkim OS-em w samym centrum Rzeszowa. Grzyb te trasy "testował już wiele lat temu i to jeżdżąc jednośladem". Centrum miasta. Jeździłem tam na rowerze i też byłem szybki. Chciałbym, żeby tak zostało. Na tym samym odcinku ścigaliśmy się przed rokiem. Jazda w szpalerze ludzi to coś wyjątkowego - mówił w rozmowie z RMF FM.
(łł)