Premier Donald Tusk powiedział, że w ujawnionym przez tygodnik "Wprost" nagraniu rozmowy szefa NBP Marka Belki i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza nie znajduje spraw, które kazałyby mu podejmować wobec Sienkiewicza decyzję o dymisji. Donald Tusk spotkał się dziś z dziennikarzami na konferencji prasowej.
Nie znajduję tam spraw, które kazałyby mi podejmować jakieś decyzje wobec ministra Sienkiewicza. Mówię o takich decyzjach jak np. dymisja - oświadczył premier. Tusk podkreślił, że "pierwsza analiza tych wypowiedzi nie wskazuje na przekroczenie prawa".
Styl rozmowy premier nazwał "dość bulwersującym". Niezależnie od tego, w jak w paskudny sposób wyrażali swoje opinie i oceny, to raczej rozmawiali o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić - dodał.
Premier Donald Tusk oświadczył, że "ma pretensje" do szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza dotyczące "sposobu i treści" jego rozmowy z szefem NBP Markiem Belką. Dodał, że to o czym rozmawiali, wykraczało poza zakres obowiązków Sienkiewicza. Mam pretensje do ministra Sienkiewicza. Nie jestem od tego, żeby komentować zachowanie prezesa NBP. Mam oczywiste pretensje, jeżeli chodzi o sposób i treść rozmowy. Ona nie powinna się zdarzyć, jeśli chodzi o zakres, bo nie jest to zakres obowiązków ministra Sienkiewicza - powiedział Tusk.
Tusk zapewnił, że nie wysłał Sienkiewicza na spotkanie z szefem NBP Markiem Belką. Spotkanie odbyło się z inicjatywy prezesa Narodowego Banku Polskiego - podkreślił Tusk.
Nie wysyłałem pana ministra Sienkiewicza na spotkanie z prezesem Belką. To spotkanie odbyło się z inicjatywy prezesa Narodowego Banku Polskiego. Po spotkaniu minister Sienkiewicz poinformował, na jaki temat rozmawiano - mówił premier podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Niezależnie od złej oceny postępowania ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza premier Donald Tusk chce, by zaangażował się on w wyjaśnianie sprawy podsłuchów ujawnionych przez "Wprost". Dotyczy to też szefów służb.
Prezesa NBP Marek Belka i minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz podczas rozmowy zastanawiali się, w jaki sposób możliwe jest w Polsce finansowanie deficytu - powiedział Donald Tusk.
Premier mówił, że "sposób wyrażania poglądów, wymiany poglądów, informacji przez prezesa Belkę czy ministra Sienkiewicza może sprawiać wrażenie nie wiadomo jakiej konspiracji albo jakichś złowrogich działań".
Chcę powiedzieć, że tak naprawdę panowie - jeden bardziej kompetentnie, a drugi mniej kompetentnie - zastanawiali się, w jaki sposób możliwe jest w Polsce finansowanie deficytu - oświadczył Tusk.
Przekonywał, że to debata, którą świat prowadził w czasach kryzysu gospodarczego "od Stanów Zjednoczonych po Warszawę, nieustannie". Zwrócił uwagę, że Stany Zjednoczone "przyjęły metodę drukowania pieniędzy, czyli dosypywania pieniędzy na rynek". I w Polsce ten temat, czy tego typu pogląd, że można by także walczyć z kryzysem poprzez albo zwiększanie deficytu, albo dodrukowanie pieniędzy, pojawiał się wielokrotnie - dodał.
Tusk zapewnił także, że Sienkiewicz nie wpływał na postępowanie NBP.
Donald Tusk oświadczył, że rozmawiał z prezesem NBP Markiem Belką o Amber Gold, kiedy sprawą zajmowała się już prokuratura. Prezes Belka przy okazji innej rozmowy wspomniał mi, że ocenia tę kwestie jako niepokojącą, niebezpieczną ze względu na charakter Amber Gold jako piramidy finansowej. Było to w czasie, kiedy tą sprawą zajmowała się już prokuratura - powiedział szef rządu.
Rozmowa Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem była dyskwalifikująca - stwierdził szef rządu. Tusk poinformował, że poprosił ministra finansów o możliwie szybkie zbadanie sprawy kontroli finansów żony Nowaka.
Osobiście to dla mnie duże rozczarowanie, niezależnie od tego, że Sławomir Nowak wycofał się z życia publicznego i z PO. Nie może być w żadnym wypadku akceptacji, czy tolerancji dla takich zachowań - powiedział premier Donald Tusk po ujawnieniu nagrań z udziałem Parafianowicza i b. ministra Sławomira Nowaka.
Jeśli sformułowania i słowa, które zostały zacytowane przez tygodnik, padły w rozmowie między oboma byłymi ministrami, to bez wątpienia prokuratura ma tutaj co robić. Nie może być w żadnym wypadku akceptacji, czy tolerancji dla takich zachowań. W tej sprawie nie mam już nic do dodania, jeśli chodzi o działania wobec byłych ministrów - powiedział Tusk.
Oświadczył także, że nie wyobraża sobie, by Andrzej Parafianowicz - wiceprezes PGNiG ds. korporacyjnych - mógł kontynuować pracę w spółce.
Nie jestem oczywiście prezesem PGNiG, ale w tej sytuacji nie wyobrażam sobie, aby Parafianowicz mógł kontynuować pracę w tak poważnej spółce - powiedział Tusk. CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ.
Tusk oświadczył, że "nie podziela pesymistycznych dat" oddania do użytku terminala LNG, jakie padają w jednej z opublikowanych przez tygodnik "Wprost" podsłuchanych rozmów.
W jednej z opublikowanych rozmów b. wiceminister finansów, a dziś wiceprezes PGNiG Andrzej Parafianowicz mówi b. ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi, że w kwestii oddania do użytku terminala LNG "mówią o jesieni 2015, a na mieście mówią coś o 2017". W opublikowanym zapisie Parafianowicz mówi też, że umowy na budowę terminala są skonstruowane w sposób niekorzystny, co pozwala włoskiej firmie stojącej na czele konsorcjum budującego terminal bezkarnie się opóźniać.
Jak stwierdził Tusk, to Włosi skarżyli się na zbyt rygorystyczne i dociekliwe procedury kontrolne, które - według nich - utrudniają terminowe wykonanie robót. Kontrole prowadzi kilka instytucji, czemu trudno się dziwić, bo to są przede wszystkim zbiorniki na gaz - podkreślił szef rządu. Nic nie wskazuje, by stosunki z państwem, z którym mamy podpisany kontrakt na dostawy gazu, mogły ucierpieć - dodał.
Po raz pierwszy po 1989 roku mamy do czynienia ze zorganizowanym nielegalnym podsłuchiwaniem polityków partii rządzącej - powiedział Donald Tusk. Mówił w tym kontekście o "próbie zamachu stanu, zamachu na polskie państwo".
Premier zwrócił uwagę podczas konferencji prasowej na jeden z aspektów ujawnionych nagrań. Ten aspekt dotyczy próby takiego zamachu stanu, zamachu na polskie państwo, czy obalenia rządu poprzez nielegalne metody - podkreślił Tusk. Zaznaczył jednocześnie, że nie chce "w żaden sposób umniejszać negatywnego znaczenia informacji, jakie przedostały się do opinii publicznej poprzez nagrywanie nielegalnym podsłuchem polityków".
Chcę jednak bardzo mocno podkreślić, że po raz pierwszy w historii po 1989 roku mamy do czynienia z sytuacją nie, że nagrywa rozmówca rozmówcę, ale po raz pierwszy mamy do czynienia ze zorganizowanym z zewnątrz - w sensie rozmówców - nielegalnym podsłuchem. Krążą informacje i są podstawy, by sądzić, że ten proceder był dobrze zorganizowany, trwał długo i dotyczył kilku miejsc - oświadczył Tusk.
Szef rządu ocenił, że "to dobrze zorganizowane przestępstwo miało na celu nie dobro publiczne, tylko permanentne podsłuchiwanie polityków partii rządzącej".
(jad)