W kaskadach kłamstw i przeinaczeń gubi się istota sprawy; nie popełniono żadnego przestępstwa poza jednym: nielegalnym nagraniem rozmowy - powiedział w Sejmie szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, występując w debacie poświęconej wnioskowi PiS o wotum nieufności wobec niego.

Przed chwilą Sejm wysłuchał uzasadnienia wygłoszonego przez posła wnioskodawcę (...), jego wartość jest podobna do uzasadnienia pisemnego i całkowicie mija się z rzeczywistością - powiedział minister. Dodał, że niezależnie od tego faktu czuje się w obowiązku wyjaśnić wszystkie okoliczności nagranej rozmowy.

Moja wypowiedź, że państwo polskie istnieje tylko teoretycznie, a w praktyce nie istnieje, była przesadna, ale zmiana jej kontekstu to manipulacja - oświadczył Sienkiewicz.

To była rozmowa o tym, jak umocnić państwo polskie, a nie je osłabić. To było przesadne stwierdzenie, ale mówiłem o tym co miesiąc - podkreślał Sienkiewicz, odnosząc się do swych słów, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie, a w praktyce nie istnieje".

"Żaden z nas nie dbał ani o swój własny interes"

Jak dodał, właśnie w taki sposób od dawna uzasadniał, że musi być współpraca między różnymi organami państwa, aby tworzyły one wspólny front w zwalczaniu przestępczości. Na przykład współpraca CBŚ, Urzędu Kontroli Skarbowej i wywiadu skarbowego ma na celu skuteczniejsze zwalczanie różnych przestępstw - wskazał Sienkiewicz. Przypomniał, że z tych samych przyczyn w styczniu podpisano porozumienie między ministerstwami finansów, spraw wewnętrznych i Prokuraturą Generalną. To wszystko poprawia, a nie pogarsza warunki pracy w Polsce. Uczciwi obywatele i przedsiębiorcy mogą na tym tylko skorzystać - zapewnił

Wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych jest skutkiem opublikowania w połowie czerwca przez "Wprost" nagrań rozmów m.in. Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. W nagraniu z lipca 2013 r. słychać jak obaj rozmawiają o hipotetycznym wsparciu budżetu państwa przez NBP na kilka miesięcy przed wyborami; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz noweli ustawy o banku centralnym.

"Na takich spotkaniach zdarza mi się przeklinać"

Sienkiewicz podkreślił, że wątek ten był czysto hipotetyczny. W tamtym czasie Rada Ministrów pracowała nad nowelizacją budżetu, wciąż nie było pewne czy najgorsze, w sensie kryzysu jest za nami czy przed. Wypytywałem prezesa NBP o jego punkt widzenia na ten temat i jakie narzędzia są dostępne w tym zakresie w Polsce. Prezes NBP mówił, że nie może kupić skarbowych papierów wartościowych bezpośrednio od Ministerstwa Finansów w celu finansowania deficyty budżetowego, bo tego zabrania konstytucja. Jednak w dramatycznej sytuacji gospodarczej, gdyby obligacje nie znajdowały zbytu albo miały wysokie oprocentowanie, to NBP mogłoby je kupić na rynku wtórnym - relacjonował minister.

Zastrzegł, że zrozumiał naturę tego instrumentu i "w tej rozmowie z Belką określił ją, jako rodzaj broni atomowej". Wspólna konkluzja była taka, że lepiej jej nie używać, jeśli nie jest to absolutnie konieczne - dodał. To były moje dywagacje, przetestowanie odporności całości organizmu na najgorszy z możliwych scenariuszy. Była to całkowicie hipotetyczna rozmowa, której celem była poprawa kondycji finansowej państwa, nie zaś mojej własnej czy prezesa NBP - mówił.

W uzasadnieniu wniosku zaznaczono, że "rozmowy dotyczą zakulisowych targów prowadzonych w sprawie obietnicy finansowania przez NBP deficytu budżetu państwa w zamian za zmiany kadrowe w rządzie, których celem było niedopuszczenie do zwycięstwa w wyborach partii opozycyjnej".

Zaznaczył, że harmonogram prac nad wspomnianymi w rozmowie przez Belkę ustawami "jasno pokazuje, że rozmowa nie miała na nie żadnego wpływu".

Poruszaliśmy wiele aktualnych wątków, anegdot, skrótów myślowych. Tak, na takich spotkaniach zdarza mi się przeklinać. Nie robię tego w domu, nie robię tego publicznie. Stenogram ze wszystkich rozmów publicznych wygląda źle. Jednak wszystkich, którzy poczuli się urażeni, przepraszam - powiedział minister

Co do istoty wniosku mam do powiedzenia jedno zdanie - o zwycięstwie w wyborach decydują wyborcy, czyli obywatele Rzeczypospolitej, a nie urzędnicy - powiedział minister. Dodał, że "w żadnym miejscu żaden z nas nie dbał ani o swój własny interes, ani o korzyści osobiste"

(abs)