Rafał Sonik okazał się najlepszy w krótkim prologu Rajdu Sardynii - choć najwyższym stopniem podium musiał podzielić się z Francuzem Sebastienem Sounday. W stawce quadów obaj zawodnicy uzyskali identyczny czas 2.14,6. "To zupełnie niecodzienne zdarzenie. Chyba zachowam sobie na pamiątkę wydruk z oficjalnymi wynikami" - żartował na mecie krakowianin.
Nie zdążyłem wcześniej przejść całej trasy prologu, co dla mnie jest zawsze podstawowym warunkiem "przyłożenia gazu" - relacjonował kapitan Poland National Team. Organizator w ostatniej chwili zmienił czas startu z 18:00 na 17:00 i jakimś trafem część uczestników o tym wiedziała, a część nie. Ja niestety byłem w tej drugiej grupie. Przyjechałem na miejsce o 16:30 i ruszyłem pieszo na odcinek. Kiedy miałem jeszcze kilka zakrętów do mety okazało się, że właśnie rusza pierwszy quadowiec i musiałem biegiem wracać na start - opowiadał. Ryzyko upadku było zbyt duże i nie było sensu go ponosić, bo na prologu nie wygrywa się rajdu - dodał.
Na Sardynii Sonik już po raz trzeci w tym sezonie jedzie innym quadem. Ponownie jest to Yamaha, ale tym razem o pojemności 450 cm sześciennych, czyli mniejszej i lepiej przystosowanej do górzystych i skalistych terenów włoskiej wyspy. Jestem już w miarę pogodzony ze sprzętem, a w niedzielę z pewnością przypomnę już sobie wszystkie jego szczególne cechy i nie będę się czuł na nim obco - zapowiadał krakowianin.
W piątek Sonik miał okazję przetestowania swojego quada na trasie rajdu WRC, w którym startuje Robert Kubica. Zawodnicy spotkali się na trasie i życzyli sobie wzajemnie powodzenia. Robert jechał w piątek doskonale i podczas naszej rozmowy był też wyraźnie w dobrym humorze. Szkoda, że ta passa została przerwana przez urwane koło, ale - jak widać - nie tylko rajdy cross-country są bezwzględne - skomentował Sonik.
Na podstawie materiałów prasowych.
(edbie)