Paweł Deresz jest przekonany, że to Jarosław Kaczyński kazał bratu lądować w Smoleńsku. "Wcześniej czy później to się potwierdzi" - mówi mąż jednej z ofiar katastrofy - Jolanty Szymanek-Deresz - w obszernym wywiadzie dla dziennika "Fakt".



Wcześniej czy później zostanie ujawnione nagranie amerykańskich i rosyjskich służb wywiadowczych, które - o czym jestem przekonany - potwierdzi, że w czasie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim padło sformułowanie "lądujcie koniecznie w Smoleńsku"
- mówi Paweł Deresz na łamach "Faktu".

Czy to bracia Kaczyńscy są winni katastrofy? - pyta dziennik. Nie, broń Boże - odpowiada Deresz. Jego zdaniem winę za nieszczęsny lot ponosi wiele osób. Wyprawa była bardzo źle przygotowana. Samolot nie powinien był w ogóle - biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne - wystartować z Warszawy. Piloci byli źle wyszkoleni, nie znali języka rosyjskiego, lotnisko w Smoleńsku było źle przygotowane. Jeżeli już, to można było lądować w Moskwie czy Mińsku - tłumaczy.

Jak dodaje, dodatkowym czynnikiem był pośpiech. By za wszelką cenę zdążyć do Katynia, gdzie - według mojej wiedzy - Lech Kaczyński miał rozpocząć kampanię prezydencką - wyjaśnia mąż Jolanty Szymanek-Deresz.