O kilka miesięcy wcześniej niż w ubiegłym roku Wody Polskie w Poznaniu wydały komunikat o tzw. niżówce hydrologicznej. Chodzi dokładnie o wysychanie wody w pierwszych warstwach wodonośnych, czyli w studniach, na głębokości około 150 metrów. Wody brakuje też w Warcie. Jej poziom na poznańskim odcinku wynosił we wtorek dokładnie 136 cm, przy czym średni (nie podwyższony!) poziom rzeki to około 250 cm. Różnica oscyluje więc w granicach 120 cm. W zeszłym roku w tym samym czasie różnica między średnim a faktycznym stanem poziomu wody wynosiła natomiast zaledwie ok. 60 cm.
Wpływ na tę sytuację mają przede wszystkim szeroko rozumiane zmiany klimatyczne na świecie. Składa się na nie również niedobór opadów oraz zimy bez mrozu i śniegu. Jak tłumaczy Jarosław Władczyk z Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie w Poznaniu, sytuacja jest bardzo poważna. Jest wyjątkowa na tyle, że doszliśmy do punktu skrajnego, w którym nie możemy już tylko mówić o problemie, radzić czy krytykować siebie nawzajem. Musimy zacząć działać! To jest teraz najważniejsze - mówi.
Na poprawę sytuacji mogłyby wpłynąć oczywiście opady deszczu, ale też codzienne zachowanie mieszkańców całego kraju i najprościej rzecz ujmując - oszczędzanie wody. Jeżeli chociaż o minutę skrócimy dziś naszą wieczorną kąpiel i zaoszczędzimy dzięki temu kilkanaście czy kilkadziesiąt litrów wody, a zrobi to ponad 30 mln ludzi jednocześnie - to będzie naprawdę bardzo dobre dla naszego kraju - wyjaśnia Jarosław Władczyk.
W 2019 roku tzw. niżówkę hydrologiczną Wody Polskie ogłosiły w czerwcu. W tym roku obowiązuje ona od końca marca. W ubiegłych latach w krytycznych sytuacjach ratunkiem mogło być "dopuszcznie" wody ze zbiorników retencyjnych. Dla Warty pomiędzy jej górnym a środkowym odcinkiem taki zbiornik znajduje się w Łódzkiem. Chodzi o Jeziorsko - akwen o powierzchni ponad 40 km kw, którego poziom w tym roku, w porównaniu z analogicznym okresem w ubiegłym roku - również spadł poniżej normy.
Skutki suszy mogą być odczuwalne w kilku obszarach. Pierwszy i najbardziej drastyczny to spadek ilości plonów rolniczych, a co za tym idzie podwyżka cen żywności. Inne bezpośrednie skutki suszy na własnej skórze będą mogli odczuć wszyscy mieszkańcy. Jeśli wody zabraknie albo będzie jej mało - to tak jak w tamtym roku w Skierniewicach będą braki wody (wyobraźmy sobie teraz tydzień, dwa upałów, a my nie mamy wody w kranach), albo będą jakieś przestoje w przemyśle, coś nie będzie na czas wyprodukowane. To są te rzeczy, które mogą nam grozić - ostrzega Jarosław Władczyk z PGW Wody Polskie.