Woda nie pojawia się w Polsce magicznie i nie da się jej przywieźć z Chin antonowem. Wodę w Polsce trzeba gromadzić i korzystać z niej z rozwagą i troską. To najcenniejszy zasób strategiczny i tak powinien być przez rządzących i opozycję traktowany. W obszarze zarządzania zasobami wodnymi w Polsce nie ma miejsca na spory polityczne czy zarządzanie resortowe. Potrzebne jest w tym obszarze współdziałanie i współpraca, bo woda, podobnie jak powietrze czy energia, nie mają barw politycznych. Podobnie jak nie powinno się dzielić ekologów czy naukowców na prorządowych i opozycyjnych. Wiedza i statystyka także nie mają barw politycznych.
Wody mamy coraz mniej. Nie dlatego, że ktoś nam ją nagle zabrał. Hydrolodzy, fizycy atmosfery i wreszcie ONZ od lat apelują, że trzeba chronić zasoby wodne w krajach o wysokim wskaźniku kryzysu wodnego. Polska jest na tej liście od dekad.
Dlaczego teraz nagle odkrywamy, że mamy w Polsce kryzys wodny? Działa podobny mechanizm jak w przypadku smogu. Smogu nie widać, podobnie jak problemu braku wody nie widać tak długo, jak nie zabraknie jej w naszym kranie lub studni. W tym miejscu przypomnę, że pierwsza Konwencja ONZ nawołująca do pilnej ochrony powietrza przed zanieczyszczeniem pochodzi z 1979 roku. Polska jest jej stroną od 1982 roku, tymczasem problem smogu odkryliśmy 3 lata temu. Mam wrażenie, że dziś polskie społeczeństwo odkrywa kolejny dawno odkryty problem, czyli suszę i wszystkie jej negatywne konsekwencje. Tymczasem Konwencję wodną ONZ opracował w 1992 roku w Helsinkach i także ten dokument Polska przyjęła.
Polski kłopot to dekady zaniechań i bolesnych nauczek, jak powódź z 1997 roku czy fala upałów z 2015, kiedy wystąpiło ryzyko załamania dostaw prądu z powodu zbyt gorącej wody do chłodzenia turbin elektrowni węglowych. Ograniczono wtedy produkcję prądu w elektrowniach: Bełchatów, Turów, Łagisza, Opole, Pątnów i Kozienice. Zaprzestano produkcji węgla koksowniczego i stanęły huty. Od 1989 roku nie było w Polsce takiej sytuacji. Czy dziś jest lepiej? Niestety nie. Zwiększyło się zapotrzebowanie na prąd w okresie letnim, a temperatury nie spadły, lecz wzrosły. Co do powodzi, to kraj w przypadku powtórki scenariusza z 1997 roku nadal nie ma niezbędnej infrastruktury przeciwpowodziowej. Czy sytuacja tutaj się poprawiła? Też nie. Modele pogodowe wyraźnie wskazują, że będziemy mieć więcej deszczów nawalnych i kataklizm sprzed 23 lat może się powtórzyć.
Stepowiejemy, tracimy drzewa o płytkim systemie korzeniowym, utraciliśmy tereny bagienne i nie dbamy o rozlewiska. Wreszcie od dekad przesadzamy z ilością rowów melioracyjnych, by zwiększyć zasięg pól uprawnych, i w ramach wolnej amerykanki budujemy się na terenach zalewowych. Efekt to brak wody.
Dlaczego? Bo mamy postępujący kryzys klimatyczny i zamiast się ochładzać jest coraz cieplej, mamy coraz mniej śniegu, a Polacy w swej krótkowzroczności nie gromadzą deszczówki. Spójrzmy na dane IMiGW. W latach 1950-1999 nie mieliśmy letnich temperatur powyżej 30 stopni Celsiusa. W latach 2009-2018 stały się nową normą i rok do roku jest takich dni więcej.
Patrz mapa nr 1:
Im goręcej, tym łatwiej o suszę atmosferyczną. Przypominam, że ogłaszamy ją, gdy przez 20 dni nie ma na danym obszarze deszczu i gdy jest bardzo gorąco, co - jak wiadomo - zwiększa parowanie. Brak śniegu w zimie to kolejny problem. Pisałem o tym w moim wcześniejszym tekście >>>>
Jeśli nie ma dostatecznej ilości śniegu, to wzrasta zagrożenie pożarowe w lasach, spada wilgotność gleby na polach i w efekcie w kluczowym dla wzrostu roślin okresie wiosny nie ma kluczowego elementu, jakim jest woda.
Najlepiej obrazuje to mapa zagrożenia pożarowego dla marca i kwietnia. Pozornie w kwietniu sytuacja się poprawiła, ale to tylko wrażenie. Jest bardzo źle.
Mapa nr 2 za marzec:
Mapa nr 3 za kwiecień:
W marcu padało najmniej w ciągu ostatnich 30 lat. Na obszarze całego kraju opady stanowiły 67 proc. średniej wieloletniej. Najgorzej było w Polsce centralnej, gdzie opady spadły poniżej 40 proc. W kwietniu sytuacja się jeszcze bardziej pogorszyła. Wystarczy spojrzeć na mapy wilgotności gleby. Jest katastrofalnie.
To z tego powodu spłonęły jedne z najcenniejszych przyrodniczo obszarów Biebrzańskiego Parku Narodowego. To z tego powodu mieliśmy w marcu i kwietniu ponad 2700 pożarów i we wszystkich 430 nadleśnictwach może pojawić się ogień. To z tego powodu będziemy mieć rekordową suszę rolniczą i milionowe straty. Warto przypomnieć, ile nas to kosztuje. W 2018 roku rząd przeznaczył 800 milionów na pomoc dla dotkniętych suszą rolników. W 2019 roku rekompensaty zależały od stopnia zniszczenia upraw. Jeśli przez suszę rolnik stracił 70 proc. plonów, to dostawał 1000 zł za każdy hektar. Jeśli utracił pomiędzy 30 a 70 proc., to stawka wynosiła 500 zł za hektar. Do dziś nie ma podsumowanych wydatków za 2019 rok, a nadchodzi kolejna katastrofa dla rolnictwa i konieczność wypłaty odszkodowań, a pamiętajmy, że gospodarka już jest osłabiona przez pandemię COVID-19.
Brak opadów to wysychające rzeki i jeziora. Wisła już wysycha. Poziom Wisły w stolicy dwa dni temu wynosił 57 centymetrów, by wczoraj osiągnąć 53 centymetry. Stan Wisły jest bardzo niski na całym odcinku i opada nieprzerwanie od ponad miesiąca. Warto w tym miejscu przypomnieć, że stan wody niski zaczyna się od 165 centymetrów. W tym roku ten wskaźnik osiągnęliśmy 11 marca.
Wysychają także jeziora. Wystarczy się przyjrzeć, jak dziś wyglądają jezioro Żywieckie czy Pojezierze Gnieźnieńskie.
Brak opadów to także susza w miastach. Susza i kryzys wodny obejmują prawie całą Polskę. Najlepiej pokazuje to tzw. Klimatyczny Bilans Wodny. Poniżej dane za 2019 rok:
Wszędzie tam, gdzie dominuje kolor fioletowy, brązowy i żółty, jest bardzo sucho. W tym roku wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej i woda będzie bardzo trudno dostępna.
My, ludzie, sobie poradzimy. Jak chcemy się napić, to odkręcamy wodę. Cała reszta ekosystemu już tego zrobić nie może. Również z tego powodu oszczędzajmy wodę i szanujmy ją. Chcesz coś zrobić? Wstań z kanapy, napełnij pojemnik wodą i wystaw na swój balkon, parapet lub trawnik przed blokiem czy domem. Daj się napić ptakom, jeżom czy wiewiórkom. Jeśli mieszkasz bliżej łąk i lasu, to może skorzystają bocian, sarna lub dzik. Teraz nie tylko rośliny mają bardzo trudny czas. Brak wody to męka dla wszystkich zwierząt, a większość znanych im oczek wodnych wyschła.