Rośnie liczba ofiar potężnego trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii. Według najnowszych danych zginęło ponad 1500 osób, rannych jest ponad 6 tysięcy. Trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8 w poniedziałek nad ranem nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię. Trwa walka z czasem, pod gruzami nadal znajduje się wiele osób. Pracę służb utrudniają wstrząsy wtórne i trudne warunki pogodowe. Pomoc poszkodowanym zaoferowało 45 krajów, w tym Polska. Zaledwie kilka godzin po nocnym trzęsieniu ziemi, pojawiły się doniesienia o kolejnym, niewiele słabszym, które również nawiedziło Turcję.
Potężne siły zaangażowano w działania ratownicze. Poszukiwania trwają na gruzowiskach, w które przekształciły się tysiące domów.
Wielopiętrowe bloki jak domki z kart dosłownie leżą na sobie. Na gruzach pracują tysiące osób.
Tę akcję utrudniają nowe wstrząsy. Te, które zanotowano wczesnym popołudniem, miały magnitudę 7 i 6. Były odczuwalne w całym regionie, aż po Kaukaz. Nawet w gruzińskim Batumi wielu ludzi opuściło budynki, gdy zatrzęsła się ziemia. O wstrząsach mówią też przedstawiciele władz w Iraku. W Syrii na dwie doby wstrzymano prace jednej z głównych rafinerii w Banijas. Tureckie władze wydały natomiast oświadczenie, że wstrząsy nie spowodowały uszkodzeń budowanej elektrowni jądrowej Akkuju.
Sejsmolodzy, cytowani przez tureckie media, twierdzą, że epicentrum trzęsienia było w miejscu uskoku tektonicznego, w którym ruchy sejsmiczne były uśpione od blisko 500 lat.
Eksperci porównują siłę dzisiejszego kataklizmu do eksplozji 130 głowic jądrowych.