Środa to kolejny dzień potężnych kolejek na granicach, po tym jak przywrócona została pełna kontrola, by walczyć z koronawirusem. Tysiące kierowców stoją w wielokilometrowych zatorach, oczekując na odprawę. Rozmawiają z nimi nasi reporterzy. Wszystkie istotne informacje zbieramy dla Was na RMF24.pl.
"Jeśli do piątku sytuacja się nie poprawi - to planujemy blokadę granic" - ostrzegają zawodowi kierowcy, jeżdżący na trasach międzynarodowych.
Od kiedy wróciły kontrole na przejściach w związku z koronawirusem, w niektórych miejscach trzeba czekać nawet ponad 30 godzin.
Kierowcy domagają się przede wszystkim usprawnienia ruchu na granicach, mówi mi jeden z kierowców zaangażowanych w potencjalny protest. Usprawnienie to miałoby polegać między innymi na wyodrębnieniu granic obsługujących tylko samochody osobowe lub ciężarowe.
Na granicach będzie jeszcze gorzej, gdy w czwartek i piątek nadejdzie kumulacja powrotów zawodowych kierowców do kraju. Drugie żądanie - to testowanie wszystkich wracających kierowców pod kątem koronawirusa. Są oni wyłączeni z obowiązkowej kwarantanny, a wielu z nich boi się, że podróżując po Europie mieli kontakt z chorobą.
Akcja ma spontaniczny, oddolny charakter i trudno powiedzieć, jaka będzie skala blokady i na ilu przejściach może do niej dojść.
Jak ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zadsada - szef MSWIA zobligował wojewodów z przygranicznych regionów do pomocy osobom czekającym od kilkudziesięciu godzin na przekroczenia granicy. W rejon punktów odprawy granicznej dostarczane są prowiant i woda, rozkładane są również przewoźne toalety. W akcję włączyły się również niemieckie służby.
W Jędrzychowicach na Dolnym Śląsku w środę rano korek po niemieckiej stronie granicy miał 60 kilometrów, później zwiększył się do 73 kilometrów. Jak informował nasz reporter Mateusz Czmiel, kontrola jednego pojazdu trwała średnio od 5 do 7 minut. Czasu nie skróciło też wieczorne otwarcie przez GDDKiA dodatkowego pasa zjazdowego do punktu kontrolnego.