Mimo że Ministerstwo Zdrowia powiadomiło CBA o zakupie 120 tys. maseczek, Biuro nie zablokowało transakcji i nie zrobiło nic z tą wiedzą. Sprawę bada prokuratura - pisze "Rzeczpospolita".
"W dokumentach, które posłowie PO-KO otrzymali w Ministerstwie Zdrowia, odnajdujemy e-mail skierowany do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Udaje nam się ustalić, że ten adres nosi departament analiz CBA. E-mail nosi datę 26 marca i jest przesłaną wiadomością od Łukasza G. z tytułem ‘potwierdzenie zamówienia’. G. to instruktor narciarski z Zakopanego, który dzięki znajomości z bratem ministra zdrowia zaoferował resortowi dużą partię chińskich maseczek dla lekarzy. E-mail Łukasza G. przesyła do CBA Małgorzata Dębska, zastępca dyrektora departamentu nadzoru i kontroli w MZ. To ona i wiceminister Janusz Cieszyński zajmują się zakupami sprzętu ochrony dla medyków" - pisze "Rzeczpospolita".
Jak informuje "Rzeczpospolita", w mailu "Łukasz G. pisze do dyr. Dębskiej i ministra Cieszyńskiego, by potwierdzili ‘zamówienie 10 tys. masek FFP2 w cenie ustalonej wcześniej 48 zł netto plus 23 proc. VAT. Dostawa do magazynu w Porąbkach k. Zduńskiej Woli w ciągu dwóch dni’, a w drugim punkcie e-maila G. pisze o potwierdzenie zakupu przez MZ 100 tys. masek FFP2 w cenie 45 zł plus VAT, podkreślając pilność sprawy: ‘Mamy zamówiony wylot samolotu z towarem potwierdzony ustnie z lotniska Guangzhou Baiyun International Airport’".
W korespondencji mailowej zaskakuje jeszcze jedna rzecz: Łukasz G. prosi resort o "dyplomatyczne wsparcie w Chinach", żeby umożliwić przewiezienie zamówionego towaru do Polski. Dowodem na to są e-maile z 20 i 21 marca. "Proszę o zapewnienie za pośrednictwem ambasady polskiej w Chinach o możliwości swobodnego wywiezienia potrzebnych produktów z terytorium Chin" - pisze Łukasz G. Z ustaleń dziennikarzy "Rzeczypospolitej" wynika, że resort spełnił tę prośbę.
Jak podaje gazeta, w dokumentach w resorcie nie ma informacji o efektach wysłania e-maila do CBA, choć MZ zapłaciło za towar bardzo wysoką cenę: Przemysław W. oraz spółka Szymona Ł. i Łukasza Z. dostarczyli resortowi po 48 tys. masek za blisko 2 mln zł, Katarzyna G. (żona Łukasza G.) - 24 tys. masek za 1 mln zł. Według dziennika nie tylko cena powinna zaalarmować urzędników i CBA, ale przedstawiony w ofercie fałszywy, jak się okazało już po finalizacji umowy, certyfikat ICR Polska wystawiony dla chińskiego producenta masek (firma Dongguan Mars). Okazało się, że wystarczył e-mail wiceministra Cieszyńskiego do spółki ICR Polska, by to ustalić.
"Czy e-mail do CBA był czymś wyjątkowym czy też z procedur w resorcie wynikało, by tak duże zakupy poddawać kontroli służb? Resort finalizował już umowę i na ewentualną kontrolę CBA było już za późno. Temistokles Brodowski, rzecznik CBA, nie odpowiedział nam na to pytanie. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz w przesłanej nam odpowiedzi zapewnia, że ‘to standardowe postępowanie w procesie zakupowym ustalone wspólnie z CBA’. Andrusiewicz przyznaje także, że: ‘Biuro nie kazało wstrzymać postępowania’" - pisze gazeta.
"Badania masek zlecone przez resort dopiero na początku maja wykazały, że nie spełniają żadnej z norm wymaganej przez WHO dla personelu medycznego przed wirusem SARS-CoV-2. Odmowa zwrotu pieniędzy zmusiła resort do zawiadomienia prokuratury. Ta, jak ujawniła "Rzeczpospolita", zażądała informacji od CBA, co wiedziała ta służba w sprawie tego zamówienia. Czy prowadziła działania operacyjne i czy to ona zaalarmowała ministra o podejrzeniach? CBA podlega premierowi. On sam kilka dni temu w mediach społecznościowych napisał, że minister zdrowia Łukasz Szumowski ma jego pełne wsparcie" - dodaje Rzeczpospolita.
Jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej" Ministerstwo Zdrowia kupiło bezwartościowe maseczki za ponad 5 mln zł. Zarobić miał na tym przyjaciel rodziny Łukasza Szumowskiego. Transakcja została sfinalizowana przez wiceministra Janusza Cieszyńskiego.
Minister zdrowia potwierdził, że maseczki, o których napisała gazeta, nie spełniają norm i że w związku z tym zażądano "wymiany towaru na adekwatny". Przekazał też, że ponieważ sprawa nie została rozwiązana polubownie, złożono zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.
W Porannej rozmowie w RMF FM Łukasz Szumowski był pytany o to, czy ma sobie coś do zarzucenia w sprawie kupna maseczek. Nie - stwierdził gość Roberta Mazurka. Uważam, że wszystko było transparentne i czyste. Niestety zostaliśmy oszukani - dodał.
Towar nie miał sfałszowanego certyfikatu. Certyfikat mamy. Natomiast one niestety nie spełniają norm. Mamy też inne partie, gdzie są certyfikaty i one nie spełniają norm - wskazał minister w internetowej części rozmowy z RMF FM.