Na początku marca czeski kontrwywiad ostrzegał rząd, że ambasada chińska w tym kraju od stycznia organizuje masowe zakupy maseczek - informuje tygodnik "Respekt". Zakupy miały być przeprowadzane przez Chińczyków mieszkających w Czechach. W trakcie operacji kupiono setki tysięcy maseczek. Wśród organizatorów akcji był człowiek bezpośrednio związany z rządem chińskim.
Jak podaje czeskie czasopismo, na początku marca na biurko premiera trafił tajny raport Informacyjnej Służby Bezpieczeństwa. Kontrwywiad ostrzegał rząd, że od początku stycznia chińska ambasada i służby Państwa Środku organizują w Czechach akcję na szeroką skalę.
Celem operacji miało być zdobycie jak największej liczby materiałów medycznych, wykorzystywanych przy walce z koronawirusem, a następnie przesłanie ich do Chin. W kraju wówczas szalała epidemia. Europa nie podejmowała jeszcze żadnych działań.
Portal aktualne.cz ustalił, że wśród osób prowadzących operację był Czou Ling-tien, wpływowy działacz chińskiej społeczności w Czechach. Jest prezesem stowarzyszenia imigrantów z regionu Qingtian oraz prowadzi portal Prague Chinese Times. Jest także bezpośrednio związany z partią komunistyczną rządzącą Chinami. W przeszłości towarzyszył prezydentowi Czech Miloszowi Zemanowi podczas jego wyjazdu do Państwa Środka.
Choć premier Andrej Babisz na początku lutego odmówił wysłania materiałów medycznych do Chin, tłumacząc, że Czechy ich potrzebują, to dziennikarze odkryli, że spora ich część i tak została już tam wysłana wcześniej.
Według oficjalnej strony internetowej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, Chin Ling-tien w swoich magazynach zebrał "780 tys. maseczek medycznych oraz ponad 30 tys. fartuchów chirurgicznych". Podkreślono także, że Chińczycy mieszkający w Czechach "od rana wykupowali zapasy w dużych aptekach". Do Chin miały także trafić termometry na podczerwień. Do 8 lutego Chińczycy zgromadzili w Czechach materiały warte 200 tys. euro - podawały chińskie media.
W ostatnim czasie Czechy kupiły od Chin kilkanaście milionów masek dla mieszkańców i personelu medyczne, a także setki tysięcy szybkich testów do wykrywania koronawirusa.