Na brytyjskich ulicach nieczęsto spotyka się ludzi w maseczkach ochronnych. Rząd premiera Borisa Johnsona nigdy nie wprowadził nakazu ich noszenia na świeżym powietrzu. Były zalecenia, ale nieobciążone sankcjami. Mimo to Wielka Brytanii wychodzi powoli z lockdownu. Liczba zgonów w stosunku do stycznia tego roku spadła o 95 proc., a w minioną niedzielę w 10 milionowym Londynie nie odnotowano ani jego przypadku śmierci po zakażeniu koronawirusem. Na czym polega sukces radzenia sobie z pandemią Brytyjczyków?
To wypadkowa kilku zdarzeń, która w efekcie pozwoliła rządowi wprowadzić kolejne łagodzenia obostrzeń. Ważnym elektem tej dynamiki jest sprawny przebieg programu szczepień, którym objęto już na Wyspach ponad 30 milionów osób. Ale same szczepienia to nie wszystko. Bez przestrzegania zasad lockdownu poziom zakażeń nie mniszyłby się tak dramatycznie. Brytyjczycy nadal nie mogą spotykać się towarzysko w domach. Od poniedziałku mogą to robić w ogrodach i parkach w liczbie do 6 osób, z zachowaniem dystansu społecznego. W tym układzie jest także dodatkowy bonus. Brytyjczycy zawsze szanowali tzw. osobistą przestrzeń i byli znacznie mniej wylewni fizycznie od kontynentalnych Europejczyków. Utrzymanie dwumetrowej odległości od przyjaciół czy rozmówców nie przyszło im z trudnością. Na stałe weszło to w kanon społecznego zachowania i się poniekąd dla Wyspiarzy drugim instynktem.
Mój dom jest moją twierdzą - głosi stare angielskie przysłowie. To powiedzenie znakomicie sprawdziło się podczas pandemii. Po wprowadzeniu odgórnego zakazu spotkań domowych, nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, by wpraszać się do znajomych z wizytą, a nietaktem byłaby sama sugestia takiego spotkania. To jedna z głównych przyczyn sukcesu w zwalczaniu pandemii. Na Wyspach nie było rodzinnych spotkań w ostatnie święta Bożego Narodzenia, nawet w nadchodzącą Wielkanoc Brytyjczycy będą spotykać się szerzej rodzinie wyłącznie w ogrodach. Sytuacja nie jest bowiem w pełni opanowana. Wprawdzie nie musza już pozostawać w domach, ale nie powinni opuszczać okolicy, w której mieszają. Nie mogą zatrzymywać się u przyjaciół na noc. Kolejne łagodzenie obostrzeń przewidziane jest na 12 kwietnia, kody to otwarte zostaną ogródki piwne i kawiarnie na świeżym powietrzu. Dopiero w połowie maja na stadiony piłkarskie zaczną wracać kibice.
Z tych najnowszych łagodzeń Brytyjczycy cieszą się jak dzieci. W sadzawce Hyde Parku pojawili się pierwsi amatorzy pływania pod gołym niebem, a w golfa i tenisa zaczęto nawet grywać w nocy piłkami fluorescencyjnymi.
Krok po kroku Wielka Brytania zmierza do zupełnego otwarcia gospodarki, a jest to efektem społecznej dojrzałości i obywatelskiego zrozumienia powagi sytuacji. Każdy dzień jest skrupulatnie monitorowany. Jeśli poziom zakażeń zacznie wzrastać, daty kolejnych etapów otwarcia mogą zostać opóźnione. Rząd gra ze społeczeństwem w otwarte karty. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 21 czerwca - w pierwszy dzień lata - znikną na Wyspach wszystkie obostrzenia. Warunkiem jest wciąż malejący poziom zakażeń i przyjęć do szpitali. Nawet jeśli Wielka Brytania otworzy się całkowicie wewnętrznie, na granicach nadal zachowany zostanie ostry rygor, który ma uchronić Brytyjczyków przez bardziej niebezpiecznymi mutacjami koronawirusa. Dopóki sytuacja w Europie się nie ustabilizuje, przyjeżdzających z Polski czekać będzie test przed wylotem i 10 dniowa kwarantanna z dodatkowymi dwoma testami już po przybyciu na Wyspy. Znacznie zwiększył się koszt podróżowania. Te niedogodności tak szybko nie znikną.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wielka Brytania chce wprowdzić kary za zagraniczny wyjazd turystyczny