W środę po południu Iga Świątek zmierzy się z Amerykanką Danielle Collins w walce o półfinał igrzysk olimpijskich w Paryżu. We wtorek odniosła 50. zwycięstwo w tym roku. "Ta statystyka jest dla mnie ważniejsza, pokazuje, że jestem solidna" - powiedziała po pokonaniu Chinki Xiyu Wang w 1/8 finału.
Polka w 1/8 finału nie bez problemów pokonała Chinkę Xiyu Wang 6:3, 6:4.
Wiedziałam, że rywalka potrafi grać świetny tenis, w niektórych akcjach może przejmować inicjatywę. Chciałam być agresywna i wywierać presję w odpowiednich momentach, musiałam być cierpliwa i nie zwalniać gry. Moja intensywność podziałała - oceniła 23-letnia raszynianka.
Wtorkowe zwycięstwo było jej 50. w tym sezonie, pozwoliło jej również osiągnąć kolejny historyczny dla polskiego tenisa sukces, bowiem nigdy wcześniej biało-czerwony tenisista czy tenisistka nie dotarli do tego etapu.
Na pewno jestem dumna z siebie, ale przyznam, że ta pierwsza statystyka jest dla mnie ważniejsza. Pokazuje, że jestem solidna przez cały sezon, że mogę grać na różnych nawierzchniach dobrze. To zawsze było moim celem. A to, że jestem w ćwierćfinale igrzysk, to w pewnym sensie jest efekt tej pracy. Jestem z siebie bardzo dumna - przyznała liderka światowego rankingu.
Wtorkowy mecz był pierwszym, który Polka rozgrywała w sesji wieczornej, dwa poprzednie rozpoczynała o godz. 12. Uniknęła dzięki temu największego paryskiego upału, chociaż i tak na korcie było bardzo duszno.
To prawda, ale przyznam, że nie koncentrowałem się na tym. Obie miałyśmy takie same warunki, więc myślę, że obie je dobrze wykorzystałyśmy, nasze piłki były bardzo dynamiczne i top spin mocno zaskakiwał. Rywalka też często go używała i osiągała dzięki temu przewagę. Obie odczuwałyśmy warunki fizycznie, ale z drugiej strony mogłyśmy grać sprzyjającą techniką - stwierdziła polska tenisistka.
Przyznała też, że jako kilkukrotna zwyciężczyni French Open może sobie pozwolić na prośby dotyczące godziny swoich meczów, jednak podczas igrzysk olimpijskich nie jest to aż tak bardzo brane pod uwagę.
Zawsze można poprosić. Nie ma to jednak dla mnie znaczenia, bo w tej chwili i tak nie mam stuprocentowego wpływu na to, kiedy gram, tak jak przez większość kariery. Obecnie to przywilej tego, że kilka razy wygrałam turniej w Paryżu, czasami faktycznie supervisor i osoby układające plan wysłuchają mojej prośby. Nie oczekuję tego jednak, a akurat teraz nie miałam na to wpływu - stwierdziła Świątek.
Jej kolejną rywalką będzie rozstawiona z numerem dziewięć Amerykanka Danielle Collins. Bilans ich bezpośrednich pojedynków to 6:1 dla liderki światowego rankingu.
Grałyśmy ze sobą wielokrotnie, dobrze znamy swoją grę, ale nigdy nie spotkałyśmy się na kortach ziemnych. Na to muszę się taktycznie przygotować. Nie będzie łatwo, ale każdy, kto dotarł do ćwierćfinału, gra bardzo dobrze - zauważyła raszynianka.
Polka po raz pierwszy w tegorocznych igrzyskach zagra na drugim co do wielkości korcie Suzanne Lenglen. Do tej pory każdy mecz rozgrywała na nieco większym korcie centralnym.
Właściwie w większości turniejów French Open miałam co najmniej jeden mecz na tym korcie. Jest na nim pewnie trochę inna nawierzchnia, ale nie na tyle, żeby się na tym jakoś koncentrować, więc skupię się na sobie. Podejdę do tego jak do każdego innego spotkania i wszystko będzie dobrze - zapewniła polska tenisistka.
Pojedynek Świątek z Collins zaplanowano jako trzeci w serii rozpoczynającej się o godz. 12.