Nowy przypadek gorączki krwotocznej stwierdzono w Liberii w Afryce Zachodniej. Ogłoszono go ponad dwa miesiące po ogłoszeniu w połowie stycznia końca epidemii wywoływanej przez wirus ebola.
Wirusa wykryto u 30-letniej kobiety, która zmarła w czwartek w szpitalu w stolicy kraju, Monrowii. Na razie nic nie wiadomo o ewentualnych związkach tego przypadku z niedawnym powrotem eboli do sąsiedniej Gwinei, gdzie zmarło co najmniej siedem osób.
We wtorek WHO ogłosiła, że epidemia eboli w Afryce Zachodniej nie stanowi już pilnego problemu na skalę międzynarodową, niemniej przestrzegła, że będą się zdarzać kolejne przypadki choroby. Wirus jest w stanie przetrwać w nosicielu do roku i zostać przeniesiony drogą płciową i innymi sposobami. Ebola szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub innymi płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt. Wirus nie roznosi się drogą kropelkową.
Kraj można ogłosić wolnym od epidemii po zakończeniu sześciotygodniowego okresu przejściowego od wyleczenia ostatniego zakażonego pacjenta. W Liberii już dwukrotnie ogłaszano, że kraj jest wolny od wirusa - w maju i wrześniu 2015 roku - jednak w listopadzie zmarła na gorączkę krwotoczną kolejna ofiara, 15-letni chłopiec.
Sierra Leone i Gwinea zostały już ogłoszone wolnymi od epidemii odpowiednio 7 listopada i 29 grudnia, ale potem w tym drugim kraju pojawiły się nowe przypadki.
Epidemia wybuchła w grudniu 2013 roku w Gwinei, później rozprzestrzeniła się na sąsiednie Liberię i Sierra Leone. W tych trzech państwach odnotowano 99 proc. ofiar śmiertelnych. Choroba nawiedziła w sumie 10 krajów, w tym Hiszpanię i Stany Zjednoczone. Uśmierciła ogółem ponad 11,3 tys. osób na 28,6 tys. przypadków zachorowań.
(mal)