Nazwisko Mariusza Kamińskiego jeszcze dziś ma zniknąć z listy posłów na stronie internetowej Sejmu. Kancelaria Sejmu wstrzymuje się jednak z usunięciem z listy nazwiska Macieja Wąsika. Powodem jest wciąż niejasny status postanowienia o wygaszeniu jego mandatu. Marszałek Sejmu nadal nie ogłosił go w Monitorze Polskim.
Sytuacja obu skazanych prawomocnym wyrokiem polityków faktycznie jest oczywista - obaj trafili już do zakładów, w których mają odbyć kary dwóch lat pozbawienia wolności. Kwestia wygaszenia ich mandatów poselskich także nie powinna budzić wątpliwości, jednak marszałek Sejmu obie sprawy traktuje różnie, ze względu na różne losy odwołań od postanowienia o ich wygaszeniu.
Odwołania złożonego przez Mariusza Kamińskiego wczoraj nie uznała Izba Pracy Sądu Najwyższego, zatem marszałek już kilka godzin później umieścił postanowienie w Monitorze Polskim, co otwiera drogę do obsadzenia miejsca, zajmowanego w Sejmie przez Kamińskiego. Naturalną konsekwencją tego kroku jest dzisiejsze skreślenie go z listy posłów na stronie Sejmu.
Decyzję ws. odwołania, które od postanowienia o wygaszeniu mandatu złożył Maciej Wąsik, podjęła w ubiegły piątek Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN. Marszałek Sejmu złożył je wprawdzie do Izby Pracy, jednak wyznaczony w tej sprawie sędzia skierował ją do rozpatrzenia wg właściwości - do ustawowo wyznaczonej do rozstrzygania podobnych spraw Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Ta zaś odwołanie od postanowienia o wygaszeniu mandatu Wąsika uznała, kreując tym obecny problem.
Według prawników mandat parlamentarzysty skazanego prawomocnie za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego wygaszany jest natychmiast. Prawo przewiduje jednak możliwość odwołania się do Sądu Najwyższego w sprawie stwierdzającego to postanowienia marszałka Sejmu. Odwołania złożyli zarówno Kamiński, jak Wąsik, decyzje SN w nich były jednak różne. Częścią problemu jest też oczywiście podważany status sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Obie decyzje trafiły jednak do marszałka Sejmu i teraz on musi zdecydować, jak je traktować.
Świadom komplikacji związanych z obiema sprawami marszałek powiedział dotąd "A" - reagując natychmiast na decyzję ws. Kamińskiego. Zważywszy na różne stany prawne drugiej ze spraw, nie zdecydował jeszcze o powiedzeniu "B", jakim byłaby publikacja postanowienia o wygaszeniu mandatu Wąsika.
Sytuację komplikuje dodatkowo to, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN wciąż nie przysłała marszałkowi uzasadnienia podjętej już prawie tydzień temu decyzji, kwestionującej postanowienie o wygaszeniu mandatu. Nie mając go, marszałek nie ma się do czego odnieść.
W sprawie Kamińskiego SN, odrzucając odwołanie, potwierdził postanowienie, jego mandat można więc było skierować do objęcia przez inną osobę. Co zrobić z mandatem Wąsika, decyzji jednak nadal nie ma, Izba Kontroli SN ma zaś na sporządzenie uzasadnienia postanowienia 30 dni.
Na sytuację, kiedy parlamentarzysta przebywa w więzieniu, przewidziano art. 5a ustawy o pełnieniu mandatu. Głosi on, że "Poseł lub senator w czasie pozbawienia wolności nie wykonuje praw i obowiązków wynikających z niniejszej ustawy". Oznacza to, że taka osoba zachowuje mandat, ale nie może z niego korzystać. Blokuje to więc objęcie tego mandatu przez inną osobę, choć faktycznie jest to mandat nieczynny.
W Polsce jeszcze nigdy nie doszło do zastosowania art. 5a. Gdyby marszałek uznał stanowisko Izby Kontroli SN, Maciej Wąsik mógłby być pierwszym, który znalazłby się w takiej sytuacji.
Dla PiS oznaczałoby to jednak bezużyteczność utrzymania przez Macieja Wąsika mandatu. Dla sejmowej większości z kolei (przy założeniu, że decyzja Izby Kontroli faktycznie przywróciła mu mandat) - że Wąsik wróci do Sejmu w wyniku odsiedzenia kary lub ewentualnego prezydenckiego ułaskawienia.
Cały opisany powyżej galimatias sprawiłby przy tym, że dwaj skazani w tym samym procesie, za to samo i o identycznym na starcie statusie, znaleźliby się w skrajnie różnych sytuacjach.