Rząd nie posiada strategii w sprawie Brexitu - to wniosek raportu, którego przeciek opublikował brytyjski dziennik "The Times". Miał zostać sporządzony dla gabinetu premier Theresy May. Rząd nie akceptuje jego ustaleń, które są dla niego kompromitujące: nie ma konkretnych planów, jak wprowadzić Wielką Brytanię z Unii Europejskiej i przynajmniej przez 6 miesięcy rząd nie będzie wiedział, czego może od Brexitu oczekiwać. Raport wspomina także o 500 projektach, które już zapoczątkowano i o 30 tys. urzędników, których trzeba będzie zatrudnić.
Sześć tygodni temu premier Theresa May zapowiedziała, że uruchomi procedurę brexitową do końca marca przyszłego roku. Choć nie podała daty, była to pierwsza konkretna informacja dotycząca Brexitu. W międzyczasie skarga złożona w Trybunale w Londynie przez grupę biznesmenów, została rozpatrzona na ich korzyść. Postanowiono, że to parlament, nie rząd, będzie upoważniony do uruchomienia art. 50 Traktatu Lizbońskiego, który reguluje wyjście kraju członkowskiego ze Wspólnoty. Werdykt był ciosem dla administracji premier Theresy May, która chciała zachować pełną kontrolę nad tym procesem. W efekcie zaczęła tracić inicjatywę.
Przeciek raportu, który pojawił się w mediach rzuca negatywne światło na dotychczasowe prace rządu. Wspomina on także o tarciach personalnych wewnątrz gabinetu. Jak zauważają komentatorzy, pięć miesięcy po referendum, przygotowania do Brexitu zdają się być w martwym punkcie.
Jeśli rząd mówi, że nie rozpoznaje takiego dokumentu, zazwyczaj oznacza to, że nie chce skłamać, na wypadek gdyby jego treść okazała się prawdą - mówi Sue Cameron, współpracująca z prawicowym dziennikiem "The Daily Telegraph". Jak podkreśla, nie da się szybko rozmontować coś, co istnieje od 40 lat. Jej zdaniem największą nieprawdą kampanii poprzedzającej referendum, było wmawianie obywatelom, że Brexit będzie łatwy do przeprowadzenia, a Brytyjczycy w ciągu kilku tygodni przejmą kontrolę nad własnym krajem. Treść raportu może szokować szczególnie tą część elektoratu, która opowiedziała się ze opuszczeni Unii Europejskiej. Przeciwników tej decyzji nie zdziwi.
Rzecznik biura premiera na Downing Street usiłuje za wszelką cenę zneutralizować przeciek raportu, umniejszając jego randze. Zaznaczył, że został on sporządzony przez zewnętrzną firmę konsultingową i nie jest dokumentem rządowym. Natomiast dziennik "The Times", obstaje przy swojej wersji wypadków. Zdaniem redakcji, raport został on sporządzony na prośbę członka gabinetu premier Theresy May lub przy jego współudziale. Jak zauważają obserwatorzy, bez względu na pochodzenie raportu, potwierdza on powszechne obawy, że Brexit będzie o wiele przedsięwzięciem o wiele bardziej skomplikowanym niż przypuszczano.
(az)