"Kanonizacja nic nie zmienia. Pokładam nadzieję w papieżu Franciszku, że nie zrobi z kanonizacji jakiejś fety czy show, tylko że pod jego kierownictwem będzie to okazja do modlitwy" - mówi o zaplanowanych na niedzielę uroczystościach w Watykanie filozof i publicystka Halina Bortnowska. "Dla mnie Jan Paweł II jest człowiekiem, o którym myślę jako o obecnym. Z wdzięcznością za to, co zrobił, ze świadomością osoby już mocno starej, że nikt nie da rady zrobić wszystkiego" - dodaje.
Według Bortnowskiej święci w dzisiejszym świecie nadal są potrzebni - "żeby po nas posprzątali, naprawiali to, co złego zrobiliśmy, by mówili o rzeczach ważnych". Publicystka podkreśla, że jako praktykująca katoliczka wierzy w to, iż ludzie, którzy odeszli, nie zniknęli, ale są z Bogiem i tam do czegoś są Mu potrzebni.
Kanonizacja to pewien obrzęd w Kościele, a nade wszystko procedura prawna. Po niej publiczne okazywanie czci danej osobie jest dopuszczalne w całym Kościele; jest to raz na zawsze dane przyzwolenie, że może być czyimś lub czegoś patronem. A dla zwykłych ludzi? Oni zazwyczaj nie pytają o takie zezwolenia, nie są im potrzebne, choć dzięki kanonizacjom wiedzą, że przez Kościół ktoś jest uznany za świętego - tłumaczy Bortnowska. Według niej ludzie nie tyle potrzebują świętych czy autorytetów, ile przyjaźni, życzliwości. Często chcą być po prostu blisko osoby, od której czują jakieś ciepło i światło. To szczególnie dotyczy osób takich jak Jan Paweł II, mających charyzmat - przekonuje.
(mn)