Po dwóch miesiącach zwłoki Sejm wreszcie zajmie się jutro prezydenckimi projektami ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS. Ich tzw. pierwsze czytanie ma się odbyć po południu, tymczasem do rozpoczęcia prac brak jednego istotnego szczegółu. I wcale nie chodzi o ostateczne uzgodnienie poprawek między PiS a prezydentem.

Po dwóch miesiącach zwłoki Sejm wreszcie zajmie się jutro prezydenckimi projektami ustaw o Sądzie Najwyższym i KRS. Ich tzw. pierwsze czytanie ma się odbyć po południu, tymczasem do rozpoczęcia prac brak jednego istotnego szczegółu. I wcale nie chodzi o ostateczne uzgodnienie poprawek między PiS a prezydentem.
Zdjęcie ilustracyjne /Kuba Kaługa /RMF FM

Są rzeczy, który nie ma, a powinny być. Nie ma np. opinii Biura Legislacyjnego, czyli sejmowych prawników, oceniających podczas tworzenia prawa zgodność proponowanych rozwiązań z innymi przepisami oraz - co ważne - z konstytucją. 

Istotne, że właśnie skierowanie projektów do opiniowania przez Biuro Legislacyjne było przyczyną zablokowania sejmowych prac nad nimi na półtora miesiąca. I chociaż w tym czasie do obu prezydenckich projektów opinie zdążyli przygotować adwokaci, RPO, Sąd Najwyższy, KRS, Prokuratura Generalna, a nawet Rzecznik Finansowy. Biurze Legislacyjnemu albo się to wciąż nie udało, albo opinia jest, ale władze Sejmu z jakiegoś powodu zdecydowały się jej nie ujawniać. 

Być może dlatego, że tak jak pozostałe - także ona kwestionuje zgodność prezydenckich projektów z konstytucją.

Jak na razie na pytania o opinię Biura trafiają do Kancelarii Sejmu od kilku tygodni. Ani odpowiedzi, ani samej opinii nie dostają ani dziennikarze, ani posłowie. 

(az)