Premier Donald Tusk, prezydent Bronisław Komorowski i marszałek Sejmu Grzegorz Schetynazłożyli kwiaty pod łódzką siedzibą PiS, gdzie we wtorek został zastrzelony Marek Rosiak. "Chcieliśmy zapewnić, że jesteśmy tutaj, aby pokazać, że w obliczu bratobójczej zbrodni jesteśmy z tymi, którzy stali się ofiarą" - powiedział prezydent Bronisław Komorowski.
Jesteśmy tutaj dzisiaj razem, bo choć państwo polskie pracuje normalnie, wiele rzeczy się dzieje, trzeba w tym miejscu pochylić głowy. Trzeba w tym miejscu pokazać to, że mimo wszystkich różnic, Polacy są sobie braćmi - powiedział Komorowski.
Zaznaczył, że w rodzinach bywa różnie, bywają spory, bywają kłótnie, ale poczucie więzi braterskiej jest czymś niesłychanie ważnym. Każdy, kto podnosi rękę na brata, każdy kto przelewa braterską krew, jest godny potępienia. Nawet jeśli jest to szaleniec, ale jeśli gdzieś w jego szalonej głowie mieszały się motywy niezrozumiałe dla nas, z jakimiś poglądami, nienawiścią o podłożu politycznym, trzeba mówić o tej zbrodni jako bratobójczej - mówił prezydent.
Jak mówił prezydent, chcieliśmy zapewnić, jadąc każdy dzisiaj do swoich zajęć, każdy wykonując swoje obowiązki w Polsce, chcieliśmy zaznaczyć, że jesteśmy tutaj, aby pokazać, że w obliczu bratobójczej zbrodni jesteśmy razem z tymi, którzy stali się ofiarą tej zbrodni.
I chcieliśmy jednocześnie zapowiedzieć, że jako państwo polskie, jako osoby wypełniające obowiązki władzy w państwie polskim, będziemy dbali o to, aby nienawiść nie przysłoniła tego, co jest istotą trwania społeczeństwa i narodu, a więc właśnie poczucia więzi braterskich - powiedział Komorowski.
Chylimy głowy przed dramatem człowieka, wyrażamy nasze głębokie współczucie dla rodziny i zrobimy wszystko, aby nienawiść nie psuła serc Polaków - zadeklarował.
We wtorek przed południem do łódzkiej siedziby PiS wtargnął 62-letni Ryszard C., który zaatakował znajdujące się tam osoby. Zastrzelił Marka Rosiaka, męża b. wiceprezydent Łodzi, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Później sprawca - jak ustalili śledczy - strzelił do 39-letniego asystenta posła Jagiełły - Pawła Kowalskiego; gdy chybił, zaatakował go paralizatorem i ranił nożem.
Prokuratura przedstawiła Ryszardowi C. zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa z użyciem broni palnej. Grozi mu dożywocie.