Źródłem przecieku o działaniach operacyjnych ws. afery hazardowej było CBA, a nie Kancelaria Premiera - taki zapis znalazł się w projekcie sprawozdania z prac hazardowej komisji śledczej. Projekt, który przygotował szef komisji Mirosław Sekuła z PO, wywołał dzisiaj burzliwą polemikę wśród sejmowych śledczych.
Komisja ustaliła, że źródłem "przecieku" informacji o prowadzonych działaniach operacyjnych było w istocie CBA, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Zaprezentowana przed Komisją przez Mariusza Kamińskiego (byłego szefa CBA - RMF FM) teoria "przecieku" nie została poparta żadną konkretną wiedzą, faktami lub materiałem dowodowym - napisał Sekuła w projekcie.
Z dokumentu wynika również, że komisja nie ma dowodów, które potwierdzałyby tezę, że podczas spotkania premiera z ówczesnym ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim w sierpniu 2009 roku zostały wydane dyspozycje dotyczące ukrycia tzw. afery hazardowej poprzez po pierwsze, wycofanie z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego Magdaleny Sobiesiak, po drugie sprostowanie treści pisma Ministerstwa Sportu z dnia 30 czerwca 2009 r. i po trzecie, przedstawienie szefowi CBA zarzutów celem odwołania go z zajmowanego stanowiska i usunięcia w ten sposób zagrożenia związanego z jego ewentualnymi dalszymi działaniami.
Zeznający w styczniu przed komisją hazardową Kamiński nie wykluczył, że to Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku. Tusk natomiast, zeznając przed komisją w lutym, zaprzeczył tej tezie.