Podwójny powrót Mirosława Drzewieckiego: przed oblicze śledczych z komisji hazardowej i do pierwszego rzędu Platformy Obywatelskiej. Choć w ławach sejmowych to dokładnie rząd drugi, fotel numer 171, dokładnie za Grzegorzem Schetyną - a więc w najbardziej prestiżowej tzw. "zatoce liderów". Miro wraca z politycznego zesłania, choć na razie nieco w ukryciu.
Drzewiecki ostatnio bardzo dużo czasu spędza w gabinecie Grzegorza Schetyny, bierze udział w naradach szefostwa klubu PO, choć do gabinetu stara się wchodzić osobno - bez kolegów, niezauważony. Tak było i wczoraj wieczorem, gdy na głosowania przemknął właśnie z gabinetu Schetyny i wrócił tam zaraz po nich.
A na głosowaniach - gdy posłowie muszą siadać na swoich miejscach - Drzewiecki w pierwszym rzędzie, tuż za liderami PO. Ja nie sadzam ludzi w rzędach, nie jestem specjalistą od geografii ławkowej - skomentował to w rozmowie z naszym reporterem premier Donald Tusk.
Sam Drzewiecki twierdzi natomiast, że nikt nigdy nie przesadzał go do dalszej ławki. Gdy afera hazardowa osiągnęła apogeum i sporadycznie pojawiał się w Sejmie, siadał z dala od najbliższych kolegów. Dziś przystępuje do ataku: Czuję się wrobiony w coś, z czym nie mam kompletnie nic wspólnego.
Zapewne to samo po raz kolejny będzie próbował udowodnić dziś śledczym z komisji hazardowej. Ci będą pytać głównie o spotkanie z Ryszardem Sobiesiakiem na Florydzie, którego lobbysta nagle się wyparł, wykreślając je ze swoich zeznań.