Donald Tusk wycofał kontrasygnatę pod prezydenckim postanowieniem dotyczącym sędziego Wesołowskiego. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powiedział, że premier faktycznie taką możliwością dysponował. Kompletnie odmiennego zdania jest Jarosław Kaczyński, a jego opinię zdają się potwierdzać eksperci. Wiele wskazuje na to, że decyzja szefa rządu będzie w najlepszym wypadku traktowana jako precedens.

"W oparciu o skargę sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego podjąłem decyzję o uchyleniu kontrasygnaty" - przekazał premier Donald Tusk w poniedziałek na platformie X.

Postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej, które ma wyłonić kandydatów na prezesa tej izby, został wyznaczony sędzia Krzysztof Wesołowski. Postanowienie kontrasygnował premier Tusk, który przyznał później, że był to wynik błędu.

Dwóch sędziów Izby Cywilnej SN: Dariusz Zawistowski i Karol Weitz zaskarżyło do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie zarówno kontrasygnatę premiera, jak i postanowienie prezydenta o wyznaczeniu sędziego Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia Izby Cywilnej.

Zdaniem szefa MS Adama Bodnara, który potwierdził informację o skardze do WSA, istnieje możliwość dokonania autopoprawki decyzji premiera ws. kontrasygnaty. Istnieje możliwość dokonania takiej autokontroli, autopoprawki decyzji, która została wcześniej podjęta. Zobaczymy, jaką decyzję pan premier w tym zakresie podejmie - mówił Bodnar w w TVP Info jeszcze przed ogłoszeniem decyzji premiera o uchyleniu kontrasygnaty.

Tusk miał prawo? Nie miał prawa?

Rzecz w tym, że według niektórych prawników premier nie miał prawa wycofać swojego podpisu. Jak powiedział PAP dr hab. nauk prawnych w zakresie prawa konstytucyjnego Jacek Zaleśny, nie ma prawnej możliwości, aby, na gruncie konstytucji, premier był kompetentny wycofać swoją kontrasygnatę udzieloną w ramach art. 144.

Ekspert tłumaczył, że w tej kwestii ważna jest sekwencja zdarzeń: w pierwszej kolejności premier wyraża akceptację (kontrasygnatę), a następnie dochodzi do skutku działanie prezydenta. Jeśli ta akceptacja miała miejsce, to już są spełnione wszystkie przesłanki dla działalności prezydenta, dla jego aktu urzędowego. 

Jeżeli później premier rozmyślił się, to nie ma to znaczenia dla skuteczności tegoż aktu - powiedział ekspert, uzasadniając, że "jakiekolwiek oświadczenia premiera - po czynności, jaką wykonał - nie zmieniają treści czynności, którą uprzednio wykonał". Nie wpływają innymi słowy na czynność urzędową, którą wykonał prezydent, bo ona już została wydana w warunkach prawnie przewidzianych i ze skutkami prawnie wiążącymi - tłumaczy Zaleśny.

Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj powiedział, że sytuacja ta stanowi precedens. Nie znam sytuacji, w której organ kontrasygnujący później wycofałby kontrasygnatę - przyznał, zastrzegając, że potrzebne jest więcej informacji w tej sprawie.

Adwokat reprezentujący sędziów, którzy złożyli skargę dr Michał Jabłoński, pytany o możliwą podstawę prawną dzisiejszej decyzji premiera wskazał na przepisy ustawy Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. Jak wyjaśnił, skargi, które złożyli sędziowie, zostały skierowane do sądu administracyjnego za pomocą organów, które wydały zaskarżaną decyzje - czyli Kancelarii Prezydenta, która wydała postanowienie prezydenta Dudy, oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie akt kontrasygnował premier.

W myśl wskazanych przez mec. Jabłońskiego przepisów, "organ, którego działanie, bezczynność lub przewlekłe prowadzenie postępowania zaskarżono, może w zakresie swojej właściwości uwzględnić skargę w całości w terminie trzydziestu dni od dnia jej otrzymania. W przypadku skargi na decyzję, uwzględniając skargę w całości, organ uchyla zaskarżoną decyzję i wydaje nową decyzję".

Wobec decyzji premiera o uchyleniu jego kontrasygnaty, jak ocenił Jabłoński, skierowana przez kancelarię premiera do WSA skarga staje się bezprzedmiotowa.