Dopiero we wtorek ma trafić do Sejmu wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu Adama Glapińskiego. Posłowie koalicji liczą na to, że prezes NBP sam złoży dymisję. Jeśli tego jednak nie zrobi, jego zawieszenie w obowiązkach nastąpi dopiero po decyzji Sejmu, a ta może zapaść dopiero za kilka lat. W sprawie Zbigniewa Ziobry rozpatrywanie wniosku wstępnego trwało trzy lata.

Obserwując entuzjazm, z jakim część stronników koalicji rządzącej przepowiada rychłe postawienie prezesa NBP w stan oskarżenia, nie sposób nie zauważyć, że ich oczekiwań nikt nie racjonalizuje. Przejęci rolą oskarżyciele nie prostują przekazu, który samo przedstawienie wniosku wstępnego łączą z niemal natychmiastowym zawieszeniem w pełnieniu funkcji, a parę minut później - skazaniem przez Trybunał. Nie byłoby to tak irytujące, gdyby nie oczywisty fakt, że entuzjaści takiego przedstawiania sprawy pomijają znany z doświadczenia fakt, że opisane czynności dzielą zwykle nie minuty, godziny czy tygodnie, ale nawet nie miesiące, tylko lata. 

Same procedury

Złożony u marszałka Sejmu wstępny wniosek musi być sprawdzony od strony formalnej, czasem uzupełniony, do czego autorów wzywa marszałek. W wypadku wniosku o pociągnięcie do odpowiedzialności Zbigniewa Ziobry, złożonego w Sejmie w listopadzie 2012 r. trwało to pięć miesięcy - do kwietnia 2013. Warto dodać, że Sejmem kierowała wówczas Ewa Kopacz, a autorami wniosku byli posłowie PO. 

Przekazanym przez marszałka wnioskiem wstępnym zajmuje się następnie komisja odpowiedzialności konstytucyjnej. Treść wniosku zostaje przez nią przekazana osobie, której dotyczy, a która ma miesiąc na odniesienie się do zarzutów. Potem komisja przystępuje do właściwego badania postawionych zarzutów. 

Przed właściwymi pracami

Już w komisji pojawią się takie szczegóły, jak wyznaczenie do 3 pełnomocników, rozstrzygnięcie wniosków o wyłączenie z postępowania części posłów, którzy sami mogą być wezwani do składania zeznań, np. w związku z zarzutem nielegalnego skupowania przez NBP obligacji Skarbu Państwa dla finansowania wydatków rządu. Trudno zignorować to, że w komisji zasiadają m.in. były premier, szef jego gabinetu politycznego i b. szef RCL). 

Ze względu na wymagającą specjalistycznej wiedzy materię nie da się pewnie uniknąć powołania biegłych w dziedzinie finansów itp. Trzeba będzie wystąpić do szeregu instytucji o szereg dokumentów, protokołów, sprawozdań, stenogramów, z których część z pewnością objęta jest różnymi poziomami poufności.

Wszystko to ledwo etap przygotowawczy do rozpoczęcia przez komisję odpowiedzialności konstytucyjnej do samego postępowania. 

Co najmniej 35 świadków

Przesłuchanie przynajmniej tylu osób zawierają wnioski dowodowe. To już na wstępnie dwukrotnie więcej, niż ich ostatecznie przesłuchano w sprawie Zbigniewa Ziobry w toku całej trzyletniej działalności komisji. A trzeba się liczyć z tym, że jedno przesłuchanie może zająć nawet kilka posiedzeń komisji, świadków można wzywać ponownie, a także z tym, że każde z prowadzonych przesłuchań może prowadzić do wniosku, że w związku z uzyskanymi informacjami należy przesłuchać kolejne osoby. Liczba 35 świadków (głownie członków RPP i zarządu NBP, ale też np. Jarosława Kaczyńskiego) z pewnością nie jest więc zamknięta. 

Jak długo potrwa postępowanie komisji odpowiedzialności konstytucyjnej - nie sposób przewidzieć. Nie można jednak wykluczyć, że cokolwiek się wydarzy, będzie bardzo odległe od zasad opisanych w przepisach. 

Kłopoty poboczne

Opisując możliwy rozwój sytuacji należy się też liczyć z tym, że prezes NBP skorzysta z chaosu, w jakim działa zarówno polski parlament, jak wymiar sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny w niedawnym wyroku za niekonstytucyjny uznał przepisy prowadzące do zawieszenia pełnienia funkcji prezesa NBP w wyniku skierowania sprawy do TS uchwałą przyjętą tylko bezwzględną większością głosów. Powołując się na ten wyrok, Adam Glapiński może odmówić udziału w całej procedurze, tym bardziej że TK wydał też postanowienie zabezpieczające, blokujące wszelkie działania w tej sprawie do czasu zmiany ustawy o Trybunale Stanu.

Tego postanowienia z kolei nie uznaje sejmowa większość.

Ze wszystkich opisanych wyżej powodów (a także pewnie kilku innych, których dziś przewidzieć nie można) oczekiwanie, że Adam Glapiński trafi ostatecznie przed Trybunał Stanu, jest tak bardzo niepewne, że liczenie na to wydaje się dziś naiwnością.

Opracowanie: