"Wystarczy, że się rozejrzę i zdaję sobie sprawę, że coś się stało 20 lat temu. Polska jest taka, jaka by nie była, gdybyśmy nie byli w Unii Europejskiej" - mówi Andrzej Olechowski. Były szef MSZ w rządzie Waldemara Pawlaka, a jednocześnie ekonomista w obszernej rozmowie z RMF FM wspomina wejście Polski do Unii Europejskiej, analizuje sytuację gospodarczą naszego kraju i przekonuje, dlaczego powinniśmy wejść do strefy euro.
1 maja obchodzimy 20. rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Rozszerzenie z 2004 roku było największym w historii Wspólnoty - do UE oprócz Polski dołączyły wówczas: Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowenia, Cypr i Malta.
Andrzej Olechowski, w latach 1993-1995 minister spraw zagranicznych w rządzie Waldemara Pawlaka, w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Tomaszem Terlikowskim zauważył, że wejście Polski do Wspólnoty odmieniło nasz kraj - rynki zbytu dla Polski zostały otwarte, co przyniosło nam ogromne korzyści gospodarcze.
Zmiana nastąpiła wtedy, kiedy uzyskaliśmy status państwa stowarzyszonego i kiedy rynek europejski - ogromny, pojemny, największy na świecie - został dla nas otwarty. To była po prostu kolosalna zmiana - zaznaczył.
Tomasz Terlikowski przypomniał swojemu rozmówcy, że kiedy Polska wstępowała do UE, to jego środowisko dużo mówiło o chrześcijańskich korzeniach ojców założycieli, o ich chadeckości i o tym, jak wpłynęła ona na ten projekt polityczny.
Andrzej Olechowski zgodził się z zarzutem głównie prawej sceny politycznej, że z tej chadeckości już niewiele zostało.
W całej Europie niewiele zostało. Coraz mniej chrześcijańscy i my jesteśmy, nad czym ubolewamy - powiedział, dodając jednak, że ma wrażenie iż, ten "kamień węgielny Unii Europejskiej cały czas funkcjonuje". W żadnym wypadku nie widzę Unii jako tworu antychrześcijańskiego. To jest absolutnie skandaliczne przekłamanie - podkreślił.
W rozmowie poruszono również kwestię wejścia Polski do strefy euro. Andrzej Olechowski jest wielkim zwolennikiem tego rozwiązania; żałuje, że nie zrobiono tego w momencie, kiedy Polska wstępowała do Wspólnoty.
Wielki błąd premiera (Leszka) Millera, bo jak żeśmy przystępowali do UE, trzeba było od razu datę wyznaczyć i ruszać w tym kierunku, bo była wtedy taka dynamika. Wszyscy by rozumieli, że to jest naturalna rzecz i gospodarka mogła się do tego przyzwyczaić. A potem się zrobiło dziwnie - zauważył.
Idea, że ja bałbym się odejścia od złotówki, czyli od twardej waluty na rzecz miękkiego euro, jest dla mnie po prostu nie do ogarnięcia - powiedział i porównał złotówkę do łódki na oceanie, a euro - do transatlantyku. Tu mam walutę, która jest jak łódka na dużym oceanie, a tam mam duży transatlantyk, więc jak są jakieś zawirowania, to tamten się troszkę zakołybie, a mnie rzuca na wszystkie strony, co ludzie doświadczają - powiedział.
Kiedy euro? Odpowiedź jest taka - jeśli masz w życiu posadzić dąb, a nie posadziłeś, to posadź go dzisiaj. Nie wiem, czy będzie odwaga w tym rządzie. Bardzo by mi zależało - dodał.
Jego zdaniem kluczowe w tej kwestii będą lata 2025-2026. Jeśli Polska nie zdecyduje się wtedy wejść do strefy euro, to później może być już trudniej. W roku 2028 czekają nas bowiem kolejne wybory parlamentarne, które mogą przynieść inne rozstrzygnięcia. Jeśli przegapimy te lata, to będzie bardzo niedobrze - stwierdził, podkreślając, że "powinniśmy zacząć proces wchodzenia w euro".
Były szef MSZ przy okazji ocenił stan polskiej gospodarki. Jest dobrze, ale nie tragicznie. Z jednej strony jest dobrze, bo jest pełne zatrudnienie, (...) bo wynagrodzenia rosną, z Unią Europejską zrobiło się (w kraju) przejrzyście i czysto. (...) Ale z drugiej strony jest tragicznie, bo jest wojna, bo jest duże zadłużenie, bo inflacja lada moment powróci, bo jak tu wrócić na ścieżkę tego wzrostu - dodał.
Były polityk stwierdził, że Polska jest obecnie jednym z najuboższych krajów UE, ale ma potencjał do rozwoju. Gdybyśmy wyszli z UE, to - jego zdaniem - moglibyśmy się co prawda utrzymać, ale byśmy "biedowali".
Chcę pokazać, że będąc w UE mamy podstawy do tego, żeby myśleć, że dogonimy (kraje bogatsze). Będąc poza Unią, moglibyśmy tylko i wyłącznie bronić stanu posiadania - stwierdził.
Gość RMF FM po raz kolejny podkreślił, że Polska powinna skupić się na podjęciu decyzji, które zapewnią trwały wzrost gospodarczy. Utrudnia to jednak - jego zdaniem - brak silnych autorytetów ekonomicznych.
Dzisiaj nie bardzo widać (...) ludzi, którzy by mieli perspektywy à la (Leszek) Barcelowicz. Nie mówię, że chodzi o równie drastyczne posunięcia, bo takie są niepotrzebne - dodał.
Były szef MSZ skonkludował, że okno czasowe na podjęcie takich decyzji nie jest długie i wymaga pracy politycznej.