Zostały trzy dni do głosowania nad sejmowym referendum edukacyjnym. Trzy dni na załatanie koalicyjnych dziur. Trzy dni na sprawdzenie, czy jesteście z nami, czy przeciwko nam. Co to ma wspólnego z Marsem? Zaraz wyjaśnię.
W chwili, kiedy piszę ten tekst, nie ma jeszcze decyzji PSL w sprawie głosowania za lub przeciw edukacyjnemu referendum. Nie ma też decyzji w sprawie ewentualnej dyscypliny w trakcie głosowania nad wnioskiem Stowarzyszenia Ratujmy Maluchy. Do przegłosowania wniosku miliona Polaków potrzeba 231 szabli (jeśli oczywiście wszyscy będą tego dnia na sali obrad). Teoretycznie więc, 232 koalicjantów powinno sprawę załatwić od ręki. Problemem są jednak ludowcy. Przynajmniej dwóch. Eugeniusz Kłopotek i Andrzej Dąbrowski zadeklarowali poparcie dla referendum.
Jeżeli nie będzie dyscypliny i posłowie PSL zagłosują zgodnie z własnym sumieniem, sejmowa większość runie. Nie chodzi mi tutaj tylko o piątkowe głosowanie. Mam wrażenie, że ono będzie raczej pierwszą kostką domina, która rozpocznie upadek. A może powinnam właśnie powiedzieć: rozpocznie lot na Marsa?
Indie wysłały dziś (wtorek) pierwszą bezzałogową sondę kosmiczną w kierunku ciągle obcej nam Czerwonej Planety. Ma dotrzeć na Marsa we wrześniu przyszłego roku. My, termin, w którym Platforma Obywatelska ostatecznie dotrze na swoją planetę, też znamy. Stanie się to najpóźniej w 2015 roku. Wtedy wybierzemy nowy parlament.
No... Chyba, że stanie się cud i PO uratuje się przed spadkiem w sondażach.
Czy to w ogóle jest jeszcze możliwe???