Przewoźnicy szykują akcję poprzedzającą ewentualny protest w Warszawie. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, właściciele firm transportowych będą domagać się wsparcia od rządu w trzech punktach stolicy: przed Sejmem, przed kancelarią premiera i przed Ministerstwem Infrastruktury.

Przewoźnicy oczekują niższego ZUS-u i rządowych dopłat. Bez tego wiele firm nie przetrwa - ostrzega jeden z organizatorów akcji Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska. 

Branża transportu upada, 13 proc. przewoźników nie jest w stanie spłacić zobowiązań, 60 proc. myśli o tym, żeby zredukować flotę i zwolnić pracowników, głównie kierowców. Jest bardzo źle, nie z naszej winy - dodaje. 

Przewoźnicy będą apelować o konkretne decyzje premiera. Są rozczarowani, bo ich dotychczasowe rozmowy z rządem, głównie z resortem infrastruktury, nie przyniosły efektu.

Jak będzie wyglądała akcja?

Będziemy wypuszczali trzy pojazdy, które będą jeździły przez osiem godzin, będą na nich plakaty obrazujące aktualną sytuację i przez megafon będziemy komentowali, co się dzieje i czego oczekujemy od naszych władz - opisuje Maciej Wroński. 

Jeśli nie będzie reakcji, ta akcja ma się zaostrzać. Ale właściciele firm transportowych zapewniają, że nie będą blokować ulic i utrudniać jazdy innym kierowcom. 

Akcję organizują wspólnie Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska oraz Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Drogowych w Polsce. 

Niespełna dwa tygodnie temu przewoźnicy napisali list do Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, marszałka Sejmu Szymona Hołowni i marszałkini Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Planowana akcja to ciąg dalszy apeli o realizację wskazanych wtedy postulatów. W liście można było przeczytać: "Polska branża transportu drogowego przez ostatnie 20 lat była jednym z głównych filarów rozwoju gospodarczego naszego kraju. Ma fundamentalne znaczenie dla wytworzenia ponad 51 proc. polskiego produktu krajowego brutto, zapewnia dodatni bilans płatniczy w gospodarczych relacjach z innymi państwami Unii Europejskiej i wnosi corocznie daninę na rzecz finansów publicznych w wysokości ponad 16 miliardów złotych. Dynamiczny rozwój transportu drogowego spowodował znaczący spadek bezrobocia w regionach, w których transformacja gospodarcza doprowadziła do likwidacji lokalnych miejsc pracy. Od kondycji transportu drogowego zależne są inne ważne dla naszego kraju branże, takie jak motoryzacyjna, paliwowa i cały sektor usług finansowych". 

Dzisiaj los setek tysięcy miejsc pracy w transporcie drogowym oraz w innych zależnych lub powiązanych z transportem branżach jest zagrożony. Drastyczny wzrost kosztów, osłabienie wymiany towarowej w Unii Europejskiej, nieuczciwe praktyki rynkowe oraz forsowane rozwiązania związane z polityką klimatyczną Unii Europejskiej spowodowały załamanie rynku przewozów drogowych. 

Sytuacja jest dramatyczna - komentuje prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce Jan Buczek - Doświadczeni przewoźnicy, którzy przetrwali wiele poprzednich załamań koniunktury, dzisiaj z płaczem zamykają prowadzone od ponad 30 lat firmy

Zdaniem prezesa Buczka odbudowa zamykanych rodzinnych przedsiębiorstw, nawet po poprawie koniunktury, nie będzie już możliwa. 

Z kolei prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska Maciej Wroński wskazuje, że upadłość zagraża także liderom branży, dużym wiodącym firmom. Z dużym zaskoczeniem przyjmuję kolejne liczne informacje, że wnioski o upadłość składają przedsiębiorcy, którzy ze względu na sytuację finansową, profesjonalizm działania i skalę prowadzonej działalności byli wzorem nie tylko polskich, lecz także i dla zagranicznych konkurentów - mówi prezes Maciej Wroński. 

Na biurku ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka leżą konkretne, zaproponowane przez nas rozwiązania wspierające przewoźników. Mamy pewność i pełne zaufanie do tego, że po stronie resortu infrastruktury jest wola wsparcia naszych propozycji. Niestety, bez politycznej zgody wszystkich koalicjantów i dobrej woli innych ministerstw, takich jak resort finansów czy resort pracy, nasze propozycje ugrzęzną w biurokratycznych przepychankach - tłumaczy Prezes TLP Maciej Wroński.

Opracowanie: