Polscy eurodeputowani mijającej kadencji Parlamentu Europejskiego mieli mniejsze wpływy na powstawanie unijnego prawa, niż wynikałoby to z liczby mandatów, czyli siły kraju - mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Davide Ferrari, analityk z platformy EuMatrix, badającej aktywność PE. Z zestawień platformy wynika, że polscy europosłowie mieli słaby wpływ w dziedzinie rolnictwa, polityce klimatycznej czy środowiskowej, a więc sektorach ważnych dla Polski.
Polacy mogli wykazać się lepiej - ocenia Ferrari.
Słaby rezultat wynika przede wszystkim stąd, że rządzący wówczas PiS należał do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, czyli grupy politycznej niewchodzącej w skład większościowej centrolewicowej koalicji w PE. To oznacza, że w takich sprawach jak klimat czy środowisko dominowała koalicja Europejskiej Partii Ludowej, socjaldemokratów, Zielonych i liberałów. Polacy byli więc nieco wykluczeni z części debat - wyjaśnia Ferrari.
Zasada w PE jest taka, że im mniejsza grupa, tym mniej ważnych stanowisk w PE, mniej czasu przewidzianego podczas debaty, mniej przyznawanych sprawozdań (raportów), czyli konkretnego wpływu na unijną legislację. Na słabszy wynik Polaków miała także wpływ polaryzacja, która utrudnia porozumienie polskich eurodeputowanych ponad podziałami. Zdaniem Ferrariego to także może być kwestia kulturowa. Jego zdaniem to dosyć typowe dla krajów Europy Środkowej, że skupiają się bardziej na politycznym przywództwie niż na tworzeniu unijnego prawa.
Dużą rolę w osłabieniu wpływów Polaków odegrał także spór o praworządność. W związku z tym sporem eurodeputowani PiS-u byli często izolowani.
Jak zaznacza Ferrari, dopiero od wybuchu wojny na Ukrainie rola Polaków w PE wzrosła. Zaczęto baczniej słuchać, co mają do powiedzenia, przyznano, że mieli rację, ostrzegając przed Rosją. Znaczenie miało także to, że w tej sprawie polscy europosłowie mówili jednym głosem.
Były jednak dziedziny, w których polscy eurodeputowani odznaczali się wpływami. Największy wpływ polscy eurodeputowani mijającej kadencji mieli w dziedzinie zdrowia i energii. Z analizy platformy wynika, że Adam Jarubas z PSL-u jest czwartym najbardziej wpływowym europosłem w dziedzinie zdrowia, a Joanna Kopcińska z PiS-u znalazła się na piątym miejscu w tym rankingu. Natomiast Zdzisław Krasnodębski z PiS-u okazał się drugim europosłem o największych wpływach w sektorze energii, a na 12. miejscu uplasował się Jerzy Buzek z PO.
Polacy nieźle radzili sobie także w dziedzinie handlu międzynarodowego, w której odznaczała się eurodeputowana PO Danuta Hubner.
Jeżeli natomiast chodzi o tematy środowiskowe, klimatyczne, a więc związane z Zielony Ładem, czy rolno-spożywcze i migrację, to Polacy byli słabi, poniżej swojej wagi w PE - mówi analityk. To paradoks, bo w krajowej polityce te tematy były bardzo istotne. Jednak w PE polscy eurodeputowani nie byli w stanie stworzyć odpowiedniej kolacji i uzyskać poparcia.
Najgorsi z wszystkich krajów, jeżeli chodzi o wpływ na politykę UE w PE w mijającej kadencji, byli Węgrzy, gdyż rządzący Fidesz po wyrzuceniu z Europejskiej Partii Ludowej w ogóle nie należał do żadnej grupy politycznej. A dodatkowo był od pewnego momentu izolowany w związku z łamaniem zasad państwa prawa.
Najbardziej wypływowi w PE okazali się Maltańczycy, Luksemburczycy i Portugalczycy, czyli europosłowie z niewielkich krajów z niewielką liczbą mandatów, ale potrafiący zadbać o swoje interesy np. o wysokie stanowiska.
Niemcy są krajem o największych wpływach w PE, zarówno ze względu na liczbę mandatów, jak i wpływ na unijne prawodawstwo czy sprawowanie kierowniczych stanowisk w Parlamencie Europejskim.