5-osobowej załodze zaginionej łodzi podwodnej Titan zostało tlenu na około 20 godzin. Mają ograniczone racje żywności i wody pitnej. Ratownicy nie ustają w ich poszukiwaniach, do akcji dołączają kolejne statki oraz samoloty. Efekty ich pracy z zapartym tchem śledzi z Niemiec Arthur Loibl. On sam płynął Titanem do Titanica dwa lata temu.
Niemiec, który w 2021 roku zapłacił firmie OceanGate za możliwość zobaczenie leżącego na dnie Atlantyku Titanica, dziś nazywa to misją samobójczą. Arthur Loibl twierdzi, że miał szczęście, iż wrócił żywy z tej eskapady. Jedna z łodzi podwodnych nie działała, druga miała problemy z elektryką i zeszła pod wodę z 5-godzinnym opóźnieniem.
Swoją przygodę z Titaniciem w rozmowie z "Bildem" określa mianem ekstremalnej. To była misja samobójcza - stwierdził.
Nawet warunki panujące wewnątrz łodzi Niemiec określa mianem wyzwania. Nie ma w niej foteli, wszyscy siedzą na podłodze i nie mogą nawet rozprostować nóg. W Titanie za kotarą, mającą dać poczucie prywatności, jest niewielka toaleta.
Musisz mieć stalowe nerwy, nie można cierpieć na klaustrofobię i trzeba godzinami siedzieć z podkurczonymi nogami. Miejsca jest tylko na 2,5 metra, temperatura wynosi 4 stopnie - relacjonuje Loibl.
Jednak sam moment dotarcia do Titanica opisuje jako czystą euforię.