Odwiedźcie centrum jakiegoś brytyjskiego miasta w sobotni wieczór - zobaczycie niezły spektakl: szarpiący się imprezowicze, pomięte spódniczki i ludzie wymiotujący na chodniki. Politycy mówią, że takie hulanki to dowód na zepsucie społeczeństwa. Proponowane rozwiązanie - już przyjęte przez władze w Szkocji i dyskutowane w Anglii - by alkohol stał się bardziej kosztowny. Wyspy Brytyjskie od dawna były "zalane". Czy zaporowa cena pomoże im wytrzeźwieć?
Wielka Brytania odrobinę wytrzeźwiała wciągu ostatnich lat. Spożycie alkoholu w 2004 roku zaczęło spadać, po pięciu dekadach wzrostu. Wielu ludzi jest abstynentami, spada też liczba nieletnich spożywających alkohol, a konsumpcja wśród ludzi między 16 a 24 rokiem życia spada szybciej niż w całej populacji. Ale ciągle zostaje bardzo duża grupa intensywnie pijących, którzy sprawiają kłopoty. Pijaństwo - czyli spożywanie większej niż podwójny dzienny limit porcji alkoholu - wzrasta. Statystyki pokazują, że alkohol był przyczyną połowy aktów przemocy w latach 2009-2010. Procenty są też przyczyną miliona hospitalizacji, to dwa razy więcej niż w latach 2002-2003. We Francji, we Włoszech i w Hiszpanii spada liczba osób chorujących na chroniczne choroby wątroby, w Wielkiej Brytanii od lat 70 ten odsetek tych osób stale rośnie.
Ten horror dotyczący zdrowia publicznego jest głęboko zakorzeniony w kulturze. Brytyjczycy piją tak regularnie jak mieszkańcy krajów śródziemnomorskich i tak intensywnie jak Skandynawowie. Znacznie częściej niż kiedyś upijają się też kobiety. Instytut Studiów nad Alkoholem, tłumaczy, że jednym z powodów jest cena. Jak wyliczono alkohol jest o 44 procent bardziej dostępny niż w latach 80. Powody - wzrost dochodów, konsolidacja na rynku i supermarkety, które sprzedają drinki po niskich cenach, jak świeże bułeczki.
Plan jest radykalny. 14 marca szkocki rząd przegłosował wprowadzenie ceny minimalnej za jednostkę alkoholu. Jej poziom zostanie ustalony w kwietniu. Opłata miałaby wejść w życie od 2013 roku. 23 marca premier David Cameron zaproponował takie samo rozwiązanie w Anglii i Walii.
Żaden inny kraj nie wprowadził jeszcze ceny minimalnej za alkohol, choć niektóre stany w Kanadzie podniosły cenę niektórych drinków. W ciągu dwóch - czterech lat powinny zobaczyć gwałtowny spadek konsumpcji, przestępczości i hospitalizacji, a także poprawę statystyk, jeśli chodzi o choroby związane ze spożywaniem alkoholu - mówi Tim Stockwell z Uniwersytetu Victoria. Z kolei badania przeprowadzone przez Uniwersytet na Florydzie w ponad 30 krajach pokazują, że 10 procentowy wzrost ceny alkoholu prowadzi do spadku konsumpcji o 4,6 procent.
Premier Cameron chciałby ustalić cenę minimalną na poziomie 40 pensów (64 centów) za jednostkę alkoholu - odpowiadającej mniej więcej ilości zawartej w małej lampce wina. Z pewnością wpłynie to na cenę piwa. Te sprzedawane w nielicencjonowanych sklepach i supermarketach z pewnością zdrożeją. A najwięcej piwa piją młodzi mężczyźni i uzależnieni od alkoholu, wybierają najmocniejsze gatunki.
Ale Cameron nie spodziewa się, że nieco poskromione hordy natychmiast odciążą jego budżet na zdrowie i walkę z przestępczością. Ludzie o najniższych dochodach, którzy najbardziej patrzą na ceny, nieoczekiwanie piją najmniej. Za to obficie konsumują ci zamieszkujący bogatsze części kraju, południowy wschód. Spożycie wina podwoiło się od 1991 roku, tymczasem spożycie piwa spada. A nowe prawo będzie mieć stosunkowo mały wpływ na cenę wina, które już jest dość drogie. Podobnie będzie z drinkami sprzedawanymi w pubach i klubach, też zdrożeją niewiele.
Wzrost cen najbardziej odczują długotrwale uzależnieni - podejrzewa John Holmes z uniwersytetu Sheffield. Ci, którzy poszukują taniego napitku to zazwyczaj ciężko uzależnieni alkoholicy, którzy piją w domu i zazwyczaj wcześnie umierają na choroby związane z nadmiernym spożyciem alkoholu.
Katherine Brown z IAS chce, by minimalna stawka za jednostkę alkoholu wynosiła 50 pensów. Alkohol nie jest zwyczajnym towarem. To narkotyk i powinien być jak narkotyk traktowany. Nawet cena minimalna na poziomie 40 pensów może ratować życie. A wyższa cena minimalna może mieć jeszcze jeden, dość dziwny efekt. Inne kraje podnoszą ceny podnosząc podatki i w ten sposób zasilają własne budżety, a propozycja Camerona sprawi, że 850 milionów funtów rocznie zamiast do budżetu trafi do sprzedawców i producentów alkoholu, szacuje IFS. Rynek może więc wznieść toast za powodzenie tego pomysłu.
Tłumaczenie