Nowa opłata za pobyt w izbie wytrzeźwień ma być ustalana na podstawie minimalnego wynagrodzenia - ustalili reporterzy RMF FM. Trybunał Konstytucyjny orzekł we wtorek, że potrzebne są nowe przepisy, bo dotychczasowe są nieprecyzyjne. My stawiamy natomiast szersze pytanie - czy izby wytrzeźwień w ogóle są potrzebne?
Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Polska jest jednym z ostatnich krajów w Europie, gdzie takie izby istnieją. Nietrzeźwi są tam przewożeni przymusowo, muszą oddać rzeczy do depozytu, mogą być przypinani do łóżek i skarżą się na przemoc. Takie głosy słychać nie tylko wśród Polaków, ale także zagranicznych turystów. Izby generują też gigantyczne koszty. Samorządy muszą do nich dopłacać, bo ściągalność opłaty, która dziś wynosi 250 złotych, to tylko 30 procent.
Są też jednak argumenty za - pijani trafiają do izb, a nie leżą na przykład na ulicach. Do izb wytrzeźwień przewożeni są głównie ludzie agresywni, często sprawcy przemocy domowej. A pijani w izbach - w przeciwieństwie do aresztów - mają zapewnioną opiekę lekarską. Trafiają tam też często bezdomni, którzy z powodu upojenia, nawet w czasie mrozów nie zostaliby przyjęci do noclegowni. Teoretycznie izby mają też pełnić funkcję wychowawczą - pomagać uzależnionym w wyjściu z nałogu... Rocznie tylko do warszawskiej izby trafia 27 tysięcy osób.
Sposób ustalania opłat za pobyt w izbie wytrzeźwień jest niezgodny z konstytucją - uznał we wtorek Trybunał Konstytucyjny i dał Ministerstwu Zdrowia 9 miesięcy na zmianę przepisów. W nowych mają się przede wszystkim znaleźć wytyczne, na podstawie których ustalana jest opłata za pobyt w izbie. Ma być też określona jej maksymalna wysokość. Trybunał nie orzekł jednak, czy opłata ma być wyższa czy niższa niż dziś. Zakwestionował tylko procedurę jej określania - to znaczy wytknął, że przepisy są nieprecyzyjne i źle napisane oraz nakazał ich poprawę.
Czeka nas więc gorąca dyskusja na temat opłat za przebywanie w izbie wytrzeźwień. Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje, by była ona obliczana zgodnie z realnymi kosztami. Żeby to nie była danina publiczna, którą najczęściej płaci rodzina - mówi Janusz Zagórski z biura RPO. Ministerstwo Zdrowia planuje w nowych przepisach uzależnić wysokość tej opłaty od minimalnego wynagrodzenia. Trudno jednak się spodziewać, że będzie ona niższa niż dziś. W poprzednim projekcie resortu, który trafił do kosza, planowano ustalenie sztywnej opłaty za pobyt w izbie na poziomie 350 złotych.
Według dyrektorów izb wytrzeźwień, opłata za pobyt w placówce nie pozwala na pokrycie kosztów. Jednak nie dlatego, że jest za niska, a wręcz przeciwnie, dlatego, że jest za wysoka. Z tego powodu płaci ją tylko co trzecia osoba. Pozostali często po prostu nie mają z czego - mówi dyrektor ośrodka w Chorzowie Mieczysław Fido. Są to osoby bezrobotne, długotrwale pozostające bez pracy, są to osoby bezdomne, często pozostające bez jakichkolwiek dochodów - dodaje. Jak podkreśla, izby jako jednostki samorządowe powinny być finansowane przez samorządy. Jesteśmy takimi samymi jednostkami jak szpitale, żłobki, przedszkola czy ośrodki pomocy społecznej. Próbuje się doprowadzić do tego, że izby się mają bilansować. To - można powiedzieć - niemożliwe - wyjaśnia. Chorzowska izba przyjmuje rocznie 4,4 tys. osób. Gdyby wszyscy uiścili opłatę - udałoby się uzyskać milion sto tysięcy złotych.
Niestety opłaty często przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego. 70 procent pacjentów to sprawcy przemocy, często domowej. Żona, która raz zapłaci 250 złotych za zabranie pijanego, agresywnego męża do izby wytrzeźwień, drugi raz może się zastanawiać, czy w ogóle wezwać tak kosztowną pomoc. Dlatego potrzebne są nowe rozwiązania systemowe.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Wielkiej Brytanii ostrzega swoich obywateli przed polskimi izbami wytrzeźwień. Resort nie kwestionuje sensu istnienia tych instytucji, lecz informuje obywateli, że można do nich trafić, co wiąże się z wysokimi kosztami.
To jednak niejedyne informacje o polskiej "egzotyce", jakie można znaleźć na stronach brytyjskiego MSW. Witryna resortu wspomina również o kiepskim stanie dróg, kieszonkowcach na dworcach kolejowych i w pociągach oraz zerowej tolerancji polskiej policji wobec pijanych kierowców.