14-latek, który poinformował policję, że w jednym z warszawskich hoteli jest podłożona bomba, odpowie za to co zrobił przed sądem rodzinnym. Jego rodzice będą musieli zwrócić koszty m.in. ewakuacji gości hotelowych.
Na początku września nastolatek w telefonicznej rozmowie z policją, płaczliwym głosem poinformował, że w jednym z hoteli w centrum Warszawy na trzecim piętrze jest bomba. Ładunek miał być umieszczony w "migającej" walizce. Podczas rozmowy z policjantem powiedział, że chce uratować żonę i dziecko, którzy znajdują się w hotelu. Akcja ewakuacyjna i sprawdzenie budynku przez pirotechników trwało ponad trzy godziny. Ewakuowano prawie 400 gości i 25 pracowników hotelu. Żadnego ładunku nie znaleziono. W tym czasie goście hotelowi zostali rozmieszczeni w innych miejscach noclegowych w Warszawie. Pociągnęło to za sobą duże koszty.
Policjanci całą sprawę wyjaśniali prawie dwa miesiące. Sprawdzali każdy sygnał, wielokrotnie przesłuchiwali nagrania. Wczoraj przed południem zapukali do drzwi jednego z mieszkań w bloku przy ulicy Kredytowej. Okazało się, że poszukiwany przez policjantów sprawca jest w szkole. Tam został zatrzymany. Tłumaczył, że zawiadomił o bombie, bo mu się nudziło.