Z dwudniowym opóźnieniem z przylądka Canaveral wystrzelono bezzałogową sondę Mars Reconnaissance Orbiter. Pojazd do Czerwonej Planety dotrzeć ma w marcu przyszłego roku, by na ponad dwa lata stać się jej sztucznym satelitą.
Start sondy był przekładany z powodu problemów z rakietą nośną. Misja ważącego dwie tony i wartego pół miliarda dolarów pojazdu ma polegać na badaniu klimatu Marsa, poszukiwaniu ewentualnych zasobów wody i wytypowanie miejsc lądowania przyszłych wypraw załogowych. Orbiter ma dostarczyć naukowcom więcej informacji, niż wszystkie poprzednie sondy razem wzięte.
Misja orbitera jest elementem toczących się od lat sporów między badaczami. Część z nich uważa, że należy inwestować w loty takie ten – bezzałogowe, które dostarczają nieporównanie więcej informacji naukowych. Po drugiej stronie barykady są zwolennicy silniejszej obecności ludzi w kosmosie. Loty załogowe są znacznie droższe, bardziej niebezpieczne i przynoszą mniejszy zysk nauce. Jednak są bardziej widowiskowe i aktywizują opinię publiczną.
Prezydent Bush za strategiczne cele amerykańskiego programu kosmicznego uznał powrót na Księżyc i lot na Marsa. Można się zatem spodziewać, że właśnie takie misje będą miały w NASA pierwszeństwo.