Na razie wszystko odbywa się zgodnie z planem – wahadłowiec Discovery wczoraj odłączył się od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i zmierza w kierunku Ziemi. O powodzeniu misji zadecyduje jednak jutrzejsze lądowanie.
7-osobowa załoga ma wylądować na Florydzie jutro przed południem naszego czasu. Na półwyspie będzie jeszcze przed wschodem słońca. - Dowódcy mówią, że lepiej jest lądować w ciemnościach niż w ciągu dnia - mówi jeden z inżynierów NASA.
Eksperci Amerykańskiej Agencji Kosmicznej dali Discovery zielone światło na powrót dopiero po przeprowadzeniu serii testów. Obawiano się bowiem, że na bezpieczeństwo załogi może mieć wpływ szczelina w osłonie termicznej tuż pod oknem kabiny pilotów. Stwierdzono jednak, że nie ma powodów, by odwlekać powrót wahadłowca.
Takim usterkom miały zapobiec trwające 2,5 roku i warte ponad miliard dolarów prace nad poprawieniem bezpieczeństwa na latających w kosmos promach. O ich przeprowadzeniu zdecydowano po katastrofie Columbii w 2003 roku. Jednak jak pokazały zdjęcia ze startu Discovery i późniejsza naprawa wahadłowca, wciąż jest wiele do zrobienia.